checkmarkchevron-down linuxmacwindows ribbon-lvl-1 ribbon-lvl-1 ribbon-lvl-2 ribbon-lvl-2 ribbon-lvl-3 ribbon-lvl-3 sliders users-plus
Send a message
Invite to friendsFriend invite pending...
This user has reviewed 39 games. Awesome!
Treasure Adventure Game

Płynąć w prawo czy w lewo?

WOW... Czapki z głów. Patrząc na tego typu gry, zastanawiam się co w zasadzie robię ze swoim życiem. To dzieło jednego człowieka, a dorównuje najlepszym komercyjnym platformerom w stylu metroidvani jakie wyszły choćby na konsole Nintendo. Do tego rewelacyjna atmosfera i angażująca, głęboka fabuła. To tytuł jednocześnie szalenie rozbudowany jak i pełen detali i niuansów. Jasne, łatwo się tu zgubić a nawet przeoczyć ważny element, ale chce się wracać i odkryć kolejny fragment świata. JEST ZA DARMO! Najlepszy interes jaki można zrobić to dać się porwać przygodzie!

2 gamers found this review helpful
Vampire: The Masquerade - Redemption

Anezka!

Lista rzeczy, do których można się przyczepić jest tu ogromna. Od AI towarzyszy, którzy nagminnie blokują się na elementach scenerii, zużywają krew (tutejsza mana) na bezsensowne czary (tu dyscypliny), strzelają w ściany itp. Czasem lepiej grać solo. Mniejsza frustracja. Gra chce uchodzić za "wielkie RPG" a najwięcej czerpie z Diablo (tego pierwszego). Widać to po ekwipunku, pasku szybkiego wyboru. Jednocześnie nie można oddać się radosnemu hack'n'slashowaniu, bo walki często wymagają taktyki i żonglowania umiejętnościami. A wiele z walk ma nieuczciwy poziom trudności, szczególnie bossowie (golem!). Jest diablo-schematycznie. Dostajemy questy, które polegają na zwiedzaniu 4-poziomowych „podziemi”, by odnaleźć jakiś przedmiot lub zabić niemilca. Fabuła? Zła nie jest, ale ja szybko pogubiłem się w tych wampirzych klanach i ich spiskach; skupiłem się na celu: uratowaniu Anezki i całego świata. Nie zaprzeczę jednak, że towarzysze są ciekawi i dobrze słucha się ich przekomarzań. Chociaż szlachetność Christofa, głównego bohatera, jest zwyczajnie nieznośna. Fajnie też, że odwiedzamy miejscówki raczej niespotykane w grach: średniowieczną Pragę, Wiedeń a potem współczesne Londyn i Nowy York. Tylko co z tego? To tylko malutkie huby ze sklepami i wejściami do dungeonów. Ale i tak plus za oryginalność. Grafika... nie jest to już wczesne, paskudne 3D, ale do HL 2 daleko. Zestarzały się szczególnie postacie, miejscówki są niezłe. Tylko, że kamera umieszczona jest tak nisko, że mało co widać ehh. Tyle jadu wylałem a jednocześnie jest coś w tej grze, że ciągle wracałem. Podchodziłem do niej z pięć razy, ostatnio przerwałem gdzieś w połowie, by znów poczuć zew i nareszcie ją ukończyć. Może to ciekawy, oryginalny świat, niezły klimat, inne podejście do akcyjnych RPG? Zwyczajnie tytuł poruszył u mnie odpowiednie struny i choć często podczas zabawy kląłem siarczyście to nie żałuje poświęconego jej czasu. No i ponoć multi to coś niezwykłego, ale sam nie miałem okazji sprawdzić.

1 gamers found this review helpful
Hellblade: Senua's Sacrifice

Niezależna treść, wysokobudżetowa forma

Dawno już nie widziałem gry, która wywoływałaby tak skrajne opinie. Jedni twierdzą, że to absolutne arcydzieło, dla innych to monotonny, krótki i frustrujący tytuł. Zgadzają się co do jednego: główną postać zagrano genialnie. Ja zgadzam się z pierwszą grupą. Hellblade łączy rewelacyjny pomysł fabularny z dobrym gameplayem. Mamy tu realny problem choroby psychicznej (choć w dość „widowiskowej”, ekstremalnej postaci) zanurzony w otoczce fantasy (opartej na mitach skandynawskich). Senua wyruszyła w podróż w zaświaty, by odnaleźć swego ukochanego. I nie jest sama. Wciąż towarzyszą jej głosy, które komentują każdy krok, próbując zdyskredytować nasze poczynania. Dysponuje też pewnym darem: widzi w świece sens i szuka ukrytych symboli. Oraz walczy z wysłannikami piekieł. I tu słyszę pierwsze zastrzeżenie: że to gra jednej sztuczki, ciągle tylko szukamy run w układzie gałęzi czy elementów architektury. Ale to nieprawda. Choć rzeczywiście to główna mechanika, twórcy wciąż dodają nowe pomysły manipulowania rzeczywistością. I bywało, że dłuższą chwile błądziłem szukając rozwiązania, to zwykle, gdy je znalazłem byłem pod wrażeniem pomysłowości projektantów. Gra to też prawdziwy tygiel rozgrywki. Z eksploracyjnego akcyjniaka potrafi zmienić się w klaustrofobiczny horror, gdzie błąkamy się po lokacji w ciemności, korzystając ze zmysłu słuchu. Do sfery dźwiękowej nie można się przyczepić i najlepiej grać na słuchawkach. Może się znudzić walka. Wrogów jest tylko kilka typów i zamiast na różnorodność postawiono na ilość. Czujemy jednak, że z każdą bitwą wzrastają nasze umiejętności i walczymy agresywnie. A dla urozmaicenia co jakiś czas pojawia się boss. A grafika? Śliczna. Jasne, gdy zaczniemy się przyglądać to znajdziemy wiele sztucznych ograniczeń, powtarzających się elementów itp. ale tu forma jednie służy treści. No i nasza bohaterka to coś absolutnie wyjątkowego, Fabularnie gra miażdży i warto wybrać się na tą przerażającą wyprawę do złamanego umysłu. To czyste piękno.

1 gamers found this review helpful
The Void

Tension a nie The Void!

UWAGA: instalując polską wersję dostajemy grę Tension, wierniejszą rosyjskiego oryginałowi. The Void (pozostałe języki) można nazwać remasterem, gdzie zmieniono mechaniki, przerobiono fabułę oraz zmodyfikowano dialogi. Gra przez to stała się bardziej liniowa i zrozumiała. Jeśli wolicie uczucie zagubienia, ale i większej swobody, grajcie w Tension. Nie napiszę nic nowego: to dzieło wymyka się wszelkim normom. Nie należy do konkretnego gatunku, bo choć widok z pierwszej osoby i zabijamy „wrogów” to nie jest strzelaniną. Choć są dialogi to nie przygodówka, a rozwijanie postaci nie robi z niej RPG. To przedziwny survival, gdzie rzeczą o którą musimy dbać najbardziej to nasze „życie”. A są nim barwy. I one są wszystkim: HPkami, "maną”, punktami ruchu, służą do rozmowy i walki. Zbieramy je, w ograniczonym sensie hodujemy, wydobywamy w kopalniach czy pobieramy z wrogów. W praktyce aby coś uzyskać trzeba najpierw wydać. I tak cały czas: balansujemy koszty i wydatki. Wiąże się to chyba z największą wadą: monotonią. Ciągle powtarzamy te same czynności, nigdy nie czując się bezpieczne. Co powoduje niezwykłe napięcie i niepokój. Więc to wada czy zaleta? Sami zadecydujcie. Do gry mają przyciągać roznegliżowane kobiety, ale skontrastowane są one z wynaturzonymi hybrydami maszyn z mężczyznami. Może więc nie jest to zwyczajne szczucie cycem, ale ma głębszy sens? To każdy musi odkryć sam. Grafika nadal robi wrażenie, a surrealistyczne miejscówki potrafią zachwycić swoją kreacją. Gdy dodamy to tego jarzące się kolorami drzewa pełne barw, potrafi zrobić się magicznie. To nie jest tytuł dla każdego ani na jedno posiedzenie. Nawet po kilku podejściach wciąż nie znamy wszystkich mechanik (dawno nie zrobiłem tylu save’ów!), co więcej gra wciąż dorzuca jakieś nowości. Jeśli dla Ciebie gry to coś więcej niż rozrywka, nudzą cię takie same tytuły AAA, daj szanse dziełu Ice-Pick Lodge. Gwarantuje, że czegoś takiego jeszcze nie widziałeś. I grę da się ukończyć co zaświadczam osobiście.

6 gamers found this review helpful
Diablo + Hellfire

Przecież to nie jest ERPEG!

Niełatwo jest być prekursorem całego gatunku, zwłaszcza, gdy sequel uważany jest za jedną z najbardziej kultowych gier ever! I choć wiadomo, że tytuł nie pojawił się w próżni, można znaleźć tytuły, które poprzedziły ten system rozgrywki, ale i tak wiadomo, że wszelkie podobne gry to tylko diablo-klony. Na szczęście w przypadku hack’n’slashy sama rozgrywka nie zestarzała się tak mocno, jak to często bywa w przypadku innych gatunków (np. RTSów) i pierwsze Diablo nadal potrafi pociągnąć strunę odpowiedzialną za zarywanie nocek. Nie ma tu rozbudowanych drzewek rozwoju, dziesiątek szkół magii, każdą z postaci rozwijać można w zasadzie tylko na jeden sposób, a miejscem akcji są wyłącznie podziemia. I mnie to w żaden sposób nie przeszkadza. Powiem więcej: uważam wręcz, że jest to główna zaleta tytułu! Tutaj całą satysfakcję czerpię się z zaklikiwania na amen całych hord diabelskiego pomiotu oraz okazjonalnym dreszczyku emocji przy wypadaniu lootu z przeciwników i skrzyń. I ten ciągły dylemat: dam radę sprawdzić co jest za kolejnym załomem czy lepiej odpalać Town Portal i lecieć leczyć rany? Grafika się zestarzała, ale wciąż daje radę, a mroczny klimat wciąż jest... mroczny. Muzyka nadal świetna, a głosy postaci tak kultowe, że nawet nie można ich oceniać. No i jeszcze mamy dodatek HELLFIRE!!11!! I choć jakością odstaje niestety od podstawki to należy jedynie oddać hołd GOGowi, że dał radę go wyrwać! Dla mnie Diablo 1 to gra kultowa i nigdy nie zapomnę kłótni z kolegami, że ta „zręcznościówka” nie może stać obok "prawdziwych" gier RPG. Ale jakaż to wspaniała zręcznościówka!

3 gamers found this review helpful
STAR WARS™: X-Wing Special Edition

Skrzydłowy? Jaki skrzydłowy?!

X-Wing, podobnie jak Diablo, ma poważny problem: sequel jest ogólnie większy, lepszy i usprawniający wszystko. Jednak jak w przypadku dzieła Blizzarda najważniejszy element, esencja i samo mięcho czyli rozgrywka, nadal jest równie dobry. Bo w X-Wing'u lata się niezwykle przyjemnie a niszczenie wrogich myśliwców sprawia nielichą radochę. Sam już fakt oparcia na „Gwiezdnych wojnach” daje kopa klimatowi, a możliwość odtwarzania scen z dużego ekrany (łącznie z atakiem na Gwiazdę Śmierci!) powoduje uśmiech na twarzy. Trzeba też jednak od razu podkreślić, że ten tytuł jest dziełem swoich czasów, co przekłada się głownie na poziom trudności. No, cóż łatwo nie jest, a niektóre z misji są ćwiczeniem cierpliwości i czasem jedynym sposobem jest nauczenie się zadania na pamięć (bo np. w pewnym momencie znikąd pojawiają się transportowce, które niszczą statek, który mieliśmy chronić). Zdecydowanie zbyt wiele celów misji polega na eskortowaniu czyjegoś tyłka, ale te w których mamy zniszczyć jakiś większy okręt też potrafią dać w kość, zwłaszcza, gdy nasi skrzydłowi spartolą sprawę. Do tego gra jest OGROMNA, szczególnie, gdy chcemy ukończyć też kampanie z dodatków. Już przejście samego tutorialowego toru przeszkód potrafi zjeść kilka godzin, ale i tak się to robi, by dostać wirtualne medale :) Gdybym miał polecić konkretną wersję to skłaniałbym się do wydania CD z 1994 roku, działającej na ulepszonym silniku Tie-Fightera (choć wciąż mamy niską rozdzielczość), dostajemy zrewidowane niektóre z misji, dzięki czemu można je ukończyć ;). Dyskietkowy oryginał tylko dla tych którzy mają możliwość odsłuch muzyki z Rolanda, a tą z 1998 roku odrzucam z automatu :P Zaznaczę również, że przy lekkiej dozie samozaparcia da się grać na x-boxowym padzie. Nie będzie tak precyzyjnie jak na joysticku i brakuje kilku klawiszy, ale zestrzeliwać wrogów się da. Podsumowując Tie-Figher ma lepszą grafikę, ciekawszą fabułę, masę usprawnień, ale grywalnie X-Wing jest z nim na równi. Polecam

2 gamers found this review helpful
Ultima™ 8 Gold Edition

Próbowałem...

Chciałem, naprawdę chciałem. Nie mogłem uwierzyć wszystkim opiniom, że to nie tylko najgorsza Ultima ale i gra w ogóle. Byłem przekonany, że nie może być tak źle. No i w grze spędziłem jakieś 10 godzin i nie liznąłem nawet pierwszego z systemów magii. Nie dałem rady. Z zewnątrz wszystko wygląda spoko. Jak zawsze w Ultimach sama ogólna historia jest całkiem spoko. Nie jesteśmy już Avatarem ratującym świat, samolubnie zależny nam jedynie na uciecze z miejsca w którym się znaleźliśmy. A to świat, w którym przydałaby się cnotliwa interwencja. Ale nie, tym razem dopuścimy się czynów wielce niejednoznacznych, by osiągnąć cel. Grafika, dialogi, kreacja świata, klimat - to wszystko jest spoko. Największym problemem jest gameplay. Ta gra to jedna, wielka, monotonna orka na ugorze. Już przy starcie widać zmiany: z drużynowego RPG na ARPG. I to też nie byłby problem, ale Diablo przy U8 to wysoce skomplikowana gra taktyczna. Tutaj walka nie daje żadnej satysfakcji (a jest jej multum!), to beznamiętne klikanie aż wróg padnie, levelowanie czy ulepszanie ekwipunku nie daję widocznych rezultatów. Magia? Dajcie spokój, nie ma czasu żeby używać jej w sposób efektywny. W U6 najbardziej nie lubiłem wszelkich podziemi. U8 to w zasadzie jedno wielkie podziemie. To niekończące się labirynty, tak samo wyglądających korytarzy, gdzie często nie widać jasno drogi, którą należy pójść. Biega się jedynie tam i z powrotem, a od szarości można dostać depresji. Już o tym nieszczęsnym skakaniu nie wspomnę, bo w wersji CD jest tak ulepszone, że się zastanawiam czemu całkiem go nie usunięto Także poddałem się i obejrzałem longplay na YT. I wiem że nie dałbym rady tej grze. Ocena to 2*, bo grę ratuje jedynie jej szczątkowa "ultimowość". Skąd więc 5*? Bo cieszy mnie każdy tytuł, który został odkopany i można go legalnie kupić. Za to, że gog.com to swego rodzaju muzeum, gdzie jest miejsce dla każdego, nie tylko dla arcydzieł. I to trzeba chwalić.

8 gamers found this review helpful
Homeworld® Remastered Collection

Homeworld Classic - tak to się zgadza

Nie dość, że będzie to recenzja tylko pierwszej części Homeworlda i to w wersji Classic, to jeszcze nawet nie posiadam jej w kolekcji na gog.com. Jeśli jednak oryginał na CD śmiga bez większych problemów na Win10, to GOG na pewno niczego nie schrzanił, a sama gra jest tak dobra, że choćby już dla niej warto zakupić całą kolekcję, nawet jeśli sequel czy wersje remaster są do bani (nie sądzę) to oceny to nie zmienia! Można powiedzieć krótko: Homworld to RTS, który wygląda bardziej jak kosmiczny symulator. I jak wiadomo jego największą rewolucją było zastosowanie pełnego 3D. Tutaj każdy pojazd może poruszać się i atakować przeciwników z każdej strony. Te nawroty, mijanki, uderzenia z kilku kierunków wciąż prezentują się świetnie. Do sterowania trzeba się przyzwyczaić i choć ja aż do samego końca miałem z tym pewne problemy, to jest on elastyczny i pozawala na rozmaite zagrania. I nawet taki strategiczny analfabeta jak ja dał sobie radę w kampanii. Twórcy w zasadzie wyeliminowali całe RTSowe zaplecze: żadnego budowania struktur, jednostek i wymyślania technologii co misję. Tutaj wszystko przechodzi dalej, a biorąc pod uwagę skromność zasobów jakie można zebrać, każdy statek jest na wagę złota, a jego strata boli. No i graficznie mnie nadal zachwyca. Jasne przy dużych zbliżeniach widać niskie rozdzielczości tekstur, ale cóż to, jeden ruch kółkiem myszy i czujemy się jak w środku bitwy o Yavin. A jak kogoś bolą oczy to wersie remaster prezentują się (na screenach i youtubuie) wprost FENOMENALNIE. Wprowadzają też wiele zmian do rozgrywki więc pewnie i narzekania na sterowanie tez są nieaktualne. Ja jednak zostaje przy classicu. I cała brać modowa! Ta gra wciąż żyje. Czy ja o czymś nie zapomniałem...hmm, FABUŁA! Tak, od czasu "Starcrafta" nie było lepszej kosmicznej sagi. Każda misja to w zasadzie nowe wyzwanie, zapomnijcie o standardzie: zniszcz wrogie jednostki. Żeby jednak docenić historię trzeba najpierw przeczytać spore rozdziały w instrukcji, ale warto to zrobić.

Carmageddon Max Pack

Aaaaaaaaaaaa!!!

Są samochody, są trasy, a jednak jak dla mnie oryginalny Carmageddon bardziej przypomina klasyczne shootery niż rajdówkę. Zacznę od plansz. Sama trasa wyścigu zwykle jest tą najnudniejszą częścią mapy, dużo ciekawsze rzeczy dzieją się poza nią. Ukryte miejscówki, beczki z boostami, platformy do skakania itp. Często więcej jeździ się po dachach niż po ulicach. Po drugie - zwycięstwo w wyścigu daje najniższe nagrody, a samo zaliczenie checkpointów nie dodaje nam czasu(!), a więc, po trzecie, wymaganym w zasadzie jest zabijanie przechodniów, zdobywanie amunic... dodatkowego czasu i kasy z beczek no i bezpośrednie starcia z innymi kierowcami. Najlepiej takie na śmierć. Zdezelowanie przeciwników to zresztą najbardziej optymalny sposób na zdobywanie nowych rang, a co za tym idzie odblokowywania nowych tras. Trzeci sposób, czyli eksterminacja wszystkich przechodniów, to zadanie tylko dla masochistów. Jak widać, więcej tu zabijania i walki niż ścigania. A samo granie to mieszanina niesamowitej frustracji z ogromną satysfakcją. Do pierwszego doprowadzało mnie ciągłe utraty przyczepności, gdy moje auto wylatywało w powietrze zamiast zderzyć się z przeciwnikiem po czym utknęło np. na ścianie. Albo wpadło do wody - woda najgorsza! Do tego zjawią się cztery radiowozy, od których się nie uwolnisz a akurat kończy się czas a beczki i przechodnie nagle zniknęli. A jak jeszcze po raz setny słyszysz krzyki twojej postaci to dostaje się szewskiej pasji i ma ochotę wyłączyć grę. A potem, następuje chwila przerwy, oddechu i chce grać się dalej. Zdobyć te dwie ragi i ujrzeć nową planszę. Także sama gra może nie zasługuje na pięć gwiazdek, ale to jak potrafi wciągnąć i wywołać syndrom jeszcze jednego wyścigu jak najbardziej świadczy o tym, że warto ją odpalić. No chyba, że sumienie nie pozwala ci rozjeżdżać staruszek dziwny człowieku!

1 gamers found this review helpful
DOOM (1993)

Żwawy staruszek

W mojej wieloletniej karierze gracza jakimś cudem udało mi się ominąć oryginalnego DOOMa, choć FPSami nie gardziłem. Z legendą tytułu zmierzyłem się osobiście tak na prawdę dopiero w... 2020 roku. Był to powód dla którego zawsze z podejrzliwością podchodziłem do wszystkich stwierdzeń o wyjątkowości i rewolucyjności gry. Przecież Wolfenstein 3D był wcześniej i to on dał podwaliny gatunku, a potem dopiero Quake wprowadził "nowy wymiar". A wystarczyło zagrać! Wolf3D przy DOOMie wygląda jak ubogi, monotonny i samotny daleki kuzyn. DOOM po tylu latach wciąż trzyma się mocno, jest dynamicznym i wzorcowym FPSem, któremu do bycia "współczesną" grą brakuje w zasadzie tylko prawdziwego 3D. Dynamiczna akcja, różnorakie bronie, wrogowie o różnych cechach, efekty świetlne, rewelacyjnie zaprojektowane poziomy no i multi! Jasne znajdą się też elementy które odeszły do lamusa, jak choćby główne zadanie gracza czyli szukanie kolorowych kluczy, ale nawet przeróżne bolączki nie umniejszają faktu, że nawet dziś gra się rewelacyjne (oprócz oczywiście dodatkowego czwartego epizodu, który jest testem cierpliwości). Zapomnicie o przestarzałej grafice minutę po odpalaniu gry, przygotujcie się raczej na sporą dawkę adrenaliny pompowanej w żyły. Do tego dla odważnych sama gra to dopiero początek. Świat DOOMa to coś znacznie więcej, to rzesza społeczności wciąż tworząca nowe plansze, porty czy remake'ki. Ilość modów powoduje zawrót głowy, a mamy jeszcze prężną kulturę speedrunnerów i wciąż aktywną scenę multi. To jak? Jesteś gotów na ultra-przemoc czy może raczej zbyt młody by umrzeć?

4 gamers found this review helpful