checkmarkchevron-down linuxmacwindows ribbon-lvl-1 ribbon-lvl-1 ribbon-lvl-2 ribbon-lvl-2 ribbon-lvl-3 ribbon-lvl-3 sliders users-plus
Send a message
Invite to friendsFriend invite pending...
This user has reviewed 39 games. Awesome!
Maniac Mansion

Legenda!

Jedna z pierwszych przygodówek point'n'click. 6 postaci do wyboru, co daje 3 unikalne zakończenia. Ale różnych easter-eggów, wariantów i żartów jest tyle, że współczesne tytuły mogą zazdrościć. Wciąż można popełnić błąd lub zginąć. Można zabijać nastolatków! I wsadzić chomika do mikrofalówki (i ją włączyć). Fajnie, że sterujemy myszką ale... 15 różnych komend, z których połowy mogłby nie być. Można zrobić jeden sejw. No chyba, że gramy w EE to wtedy 10 🙂 Grafika, jak z C64. W EE to już bardziej Thimbleweed Park. Fabuła i narracja (i humor) wciąż szczątkowe i opowiadane raczej środowiskowo, ale i tak niezłe. Bo wiecie, 15 komend a nie ma jeszcze wśród nich "rozmawiaj"! Są cut-scenki. I czasem trzeba zmieścić się w czasie. Jedni z fajniejszych wrogów w historii: inteligenty meteoryt i macki. Grać? O dziwo, wciąż się da, ale dla większości będzie to zbyt archaiczne. Solucja pod ręką. Znak jakości? Jedna z najważniejszych przygodówek, jasne, że tak. A, że dziś tylko dla wteranów i odważnych to nic nie zmienia. Ps. Wersje tu sprzedawane obsługuje ScummVM i brak plików .exe. Można jednak wrzucić je do emulatora Aaron Dreamm i on "odtworzy" brakujące pliki. Odblokuje też wszystkie zabezpieczenia anty-pirackie razem z pancernymi drzwiami, ale grając przez niego uzyskany na ekranie rozwiązanie i nie trzeba szukać w zakreślonym na czerwono manualu. Polecam ten sposób grania!

Indiana Jones® and the Fate of Atlantis™

Indiana Jones i ścieżki przeznaczenia

Tytułowi nie można odmówić urozmaiconej rozgrywki. Wciąż coś się dzieje: w jednej chwili rozwiązujemy zagadki, by zaraz lecieć balonem, przemierzać pustynię na grzbiecie wielbłąda czy sterować okrętem podwodnym. Zwiedzając połowę świata. Klimat filmów oddano wiernie. Do tego sporo zagadek ma alternatywne rozwiązania, czasem oparte tylko na dialogach – co bardzo cenię. A w pewnym momencie wybierany jedną ze ścieżek: albo podróżujemy z towarzyszką, albo Indiana jest sam i skupia się na zagadkach lub w trzeciej, również solo, koncentruje się bardziej na „akcji” czyli laniu się z nazistami po pyskach - jednak większości walk i tak da się uniknąć! I chociaż nie powiedziałbym, że mamy tu trzy gry w jednej, gdyż wiele lokacji i zagadek się powtarza, mamy sporą regrywalność. I dopiero przejście wszystkich daje pełny obraz fabuły i relacji między postaciami. Mimo tych zalet nie uważam Fate za wybitną przygodówkę, jak dla mnie jest nieco zbyt prosta i nie przepadam ze niektórymi rozwiązaniami (np. Monte Carlo to gadanie z przechodniami i wypytywanie o inną postać, aż na nią trafimy). Wiem, że wynika to z faktu bardziej realistycznego ukazania fabuły i logiki wydarzeń, ale np. Gabriel Knight robił to lepiej. Ale w porównaniu z tymi absurdalnymi przedstawicielami gatunku, jest to podejście świeże i mogące się podobać. Dopiero ostatni akt jest bardziej "klasyczny". I te nieszczęsne bijatyki, najsłabszy element gry - dobrze, że można go ominąć, ale wtedy zapomnijcie o zdobyciu maksimum punków (phi!). Twórcy wrócili tu na chwilę do mechanik znanych choćby z Maniac Mansion czy poprzednich przygód archeologa, by być konkurencyjni wobec Sierry, która również celowała w mnogość rozwiązań i alternatywnych ścieżek (Police Quest, Quest for Glory) i to się udało. Czy warto zagrać? Jasne! Dla fabuły, poczucia przygody, dobrego dubbingu, muzyki i możliwości wcielenia się w najsłynniejszego archeologa. A fakt, że mógłbym polecić lepszych przedstawicieli gatunku to już inna sprawa ;)

Heroine's Quest: Developer Appreciation Package

Give some love to the devs!

Didn't play the game yet but I heard so many praises about it I had to give my gratitude to the developers! Heck it's a cost of single beer in pub. Quest for Glory is my favorite Sierra series so I hope to find it's magic here. Cheers. Za cenę piwa w barze można oddać wdzięczność twórcom za darmową grę w klimacie najlepszej serii Sierry? Od razu!

26 gamers found this review helpful
Ultima™ 9: Ascension

Nie słuchajcie Spoony'ego ;)

Nie było Morrowinda, nie było Gothica, i to U9 jest jednym z prekursorów erpegów w otwartym świecie w pełnym 3D. Od razu napiszę: to nie jest zła gra. To nie jest też dobra gra. Jest za to słownikowym przykładem dzieła, w którym widać cięcia budżetowe, zmiany koncepcji, brak spójności wizji, słabego testowania. Widać to szczególnie po niektórych questach, które ewidentnie wykastrowano. Pomimo 9 w tytule widać, że była tworzona głównie dla nowych graczy, będąc ich pierwszą Ultima. Stąd masa uproszczeń, niezgodności z poprzedniczkami i nieco nieudolna próba wprowadzenia we wszelkie zawisłości serii. Z drugiej strony, w momencie premiery, był to technologiczny majstersztyk, takiej grafiki i rozmachu niemal nie było. Nie było też sprzętu na których chodziłaby żwawo. Dziś same widoki mogą się podobać, ale choćby po postaciach widać jej wiek. A współczesne komputery wcale nie radzą sobie z nią lepiej. Będą bugi i zawiechy. Sterowania też niedzisiejsze, ale tak to bywa z prekursorami. Ja choć jestem fanem serii, to nie przeszkadzały mi wszelkie zmiany wprowadzone do fabuły i lore, chociaż szkoda, że nie dopracowano tego elementu. Jako samodzielna gra, sprawia się całkiem dobrze. Mimo tego, że niemal cały czas robimy to samo. Britannia jest w niebezpieczeństwie, dziwne kolumny sprawiają, że mieszkańcy krainy zachowują się odwrotnie niż sugerują cnoty, na których powinni się wzorować. To wina Guardniana, naszego starego wroga. Naszym zadaniem jest oczyścić kapliczki, a zrobimy to zdobywając artefakty, z których jeden znajduje się zwykle w podziemiach.... I tak 9 razy. I choć ten schemat rozciągnięto zbyt mocno, to przyznaję, że element, który jakoś nie był moim ulubionym w poprzedniczkach, tu jest najciekawszym: podziemia. Potrafią być interesujące i wymagające pomyślunku. Niestety czasem też głównie błądzimy szukając małego przycisku. Uważam, że U9 nie zasługuje na tak ostrą krytykę, ale też sporo brakuje jej do wybitności. Niestety. Mnie dała radochę. Ale i zawód.

4 gamers found this review helpful
Warcraft: Orcs and Humans

Yes, my lord? Yes? My liege? Yes? YES?

Ukończyłem tylko kilka RTSów, bo chociaż lubię i cenię ten gatunek, to zwyczajnie jestem słabym strategiem i zwykle szybko dostaję baty. A tu do tego grona dołączył właśnie pierwszy Warcraft. Czemu? Sam się dziwię. Wszystkie wady i przestarzałe mechaniki o jakich słyszeliście to absolutna prawda. Tylko cztery możliwe do zaznaczenia jednostki, powolne tempo, możliwość budowy tylko przy drodze, ekstremalnie mały zasięg widzenia, niemal identyczne jednostki i budynki, lustrzane kampanie, każda jednostka odzywa się tymi samymi tekstami, tylko cztery jednostki naraz!!! Grafika też raczej nikogo dziś nie powali, choć jak dla mnie jest urokliwa. I pomimo tego wszystkiego chciałem w niego grać! Nie wiem czy powodem jest moja miłość do klasyków, którym jestem w stanie wiele wybaczyć czy fakt, że ten tytuł dał tak solidne podstawy gatunku, że te archaizmy można przełknąć? I kląłem na te mechaniki, irytowałem się gdy kolejny raz jednostki wroga przedostały się do mojej bazy i wybijali moich robotników albo jeden strzał z katapulty i papa kilka jednostek martwych, bo za wolno zareagowałem. Zapisywałem co chwilę i parłem do przodu. Były też pozytywne niespodzianki. Nie spodziewałem się, że już tutaj Blizzard zaprezentował misje bez budowania bazy czy postacie bohaterów (choć w bardzo szczątkowej formie). No i muzyka, choć wiele jej nie ma, prezentuje wysoki poziom. Warcraft: Orcs and Humans może być książkowym przykładem na "patrzcie jak mocno RTSy się rozwinęły", to nadal pozwala czerpać wiele satysfakcji z rozgrywki. Był też jednym z prekursorów grania po sieci, a to nie byle co. Choć np. takie pierwsze Diablo zestarzało się lepiej jako inicjator to W1 również nie ma czego się wstydzić. I pomimo 28 lat na karku(!) jest wciąż grywalny. A to cechy gier wybitnych.

1 gamers found this review helpful
Disney's Hercules

Cyfrowa Meg też mniam!

Disney'owski Hercules to moim zdaniem jedna z zabawniejszych animacji studia. Co tam współczesne odniesienia czy fabuła, która nie otarła się o mity. Jest szybko i zabawnie. Jak na tym tle prezentuje się cyfrowy odpowiednik? Hercules składa się z kilku części. Największa to klasyczna platformówka 2D, gdzie zasuwamy z lewa na prawo, skacząc, ubijając wrogów i znajdując znajdźki. Więcej tu walki niż typowego platformowania - choć jego też nie zabraknie - głównie machamy mieczem. Druga to taki endless runner: Herc biegnie w głąb ekranu, a my jedynie możemy starać się omijać przeszkody i łapać fanty. Zwykle bardzo dużo się dzieje a detekcja kolizji i ocena odległości pozostawią nieco do życzenia, także bywa irytująco. Dalej mamy walki z bossami, które są chyba najciekawszą częścią gry, bo na każdego trzeba znaleźć sposób, choć nie są one specjalnie wymagające. Jednorazowo przelecimy się też na pegazie, jak w strzelance "od boku": nawalać i nie dać się zabić. Gra się całkiem przyjemnie, ale tytuł posiada dość nierówny poziom trudności i większość fragmentów przejdziemy bez żadnych problemów, to czasem nagle nastąpi zastój. Do tego tutaj wszystko trzeba sobie wywalczyć! Chcesz kontynuacji po utracie żyć? Zbierz wszystkie litery HERCULES. A zapisać stan gry? To wtedy odnajdź 4 duże wazy. Nie ma nic za darmo, ale szukanie sekretów jest fajne. Grafika jest niezła, to połączenie klasycznej kreski z okazjonalnym elementem 3D (te zestarzały się gorzej), niestety niska rozdzielczość powoduje sporą pikselozę. Gdyby tak gra wyszła kilka lat później... Mamy też przerywniki filmowe wprost z kinowej animacji, ale niech ktoś kto nie widział filmu zorientuje się o co chodzi w historii! Jest to zbyt poszatkowane, ale dzieciaki pewnie cieszyły się widząc film Disney'a na swoim kompie! Największa wada to jednak krótkość gry. Nawet przy tym nierównym poziomie trudności nie zajmie więcej niż kilka godzin. Nie było to dla mnie platformówkowe odkrycie, ale i tak grało się przyjemnie.

1 gamers found this review helpful
Albion

Przestań marnować mój czas!

Mam z Albionem zawiłą relację, chciałbym go lubić i polecić, ale jak mogę to zrobić, gdy potrafi tak zirytować? Pokonałeś trudne podziemia, chcesz tylko wrócić do miasta, sprzedać łupy i wydać kasę na wyposażenie i treningi. A tu się okazuje, że monety są cięższe niż topory, cała drużyna jest przeciążona, nie możesz się ruszyć i masz dwa wyjścia. Wyrzucić pieniądze (taa), albo zrobić LOAD i się przygotować. Co zajmuje czas. Czas. Mam wrażenie, że z ok. 100h jakie zajęło mi jej przejście to 30h było zwyczajnie zmarnowane. Głównie na błądzeniu. Po mapie świata, szukając przejść między drzewami. W budynkach, szukając jednego NPCa, który akurat gdzieś poszedł. Błądziłem w podziemiach (mapa co 10 sek.), bo gdzieś jest mały guzik. Albo walka. Jest turowa, daje pewne możliwości taktyczne, ale czemu możemy poruszać się tylko po dwóch dolnych rzędach? To tak ogranicza, że niektóre starcia (magowie!) to test cierpliwości. A walk będzie multum. Szybko przestają dawać satysfakcję, szczególnie, gdy opracuje się skuteczne techniki. Jednocześnie to gra intrygująca, z oryginalnym światem, ciekawa fabularnie i piękna graficznie. Tak do połowy wszystko jest wręcz super, ale potem następuje nagły wzrost poziomu trudności i jeśli ZAWCZASU nie wiesz co cię czeka, nie przygotujesz się i nie ulepszysz czego trzeba, czeka cię ciężki czas, frustracja i kolejny zmarnowany czas. Tu nawet (poniekąd ukryty) system polepszania statystyk polega na... czekaniu! Cóż, kiedy za młodziaka pierwszy raz odpaliłem demo gry, obiecałem sobie, że kiedyś ją ukończę. Podchodziłem do niej kilka razy, by w końcu się zaprzeć i zobaczyć finał. Nie załuję samej przygody, ale myślę że ten czas można było spędzić... konstruktywniej? Gry BlueByte'a mają w sobie niepodważalny urok (Settlers II!), ale bywają pożeraczami życia. Jeśli masz dobrą orientację w terenie, nie przeszkadza ci ciągle przemierzanie świata od trenera do trenera, to Albion potrafi wessać. W przeciwnym razie wybierz coś mniej angażującego.

12 gamers found this review helpful
Wing Commander™ 3 Heart of the Tiger™

W kosmosie nikt nie usłyszy miałczenia

Kamień milowy filmowości w grach. Koniec z kreskówkowym stylem: Hollywoodzkie gwiazdy na bluscreenie, wyrenderowana scenografia, profesjonalne kostiumy i charakteryzacja. Znów będziemy przemierzać pomieszczenia okrętu dowodzenia i wchodzić w interakcje z członkami załogi, co wpływa na ich morale i zachowanie podczas walki. Czasem nawet rozmowa wpłynie na przebieg misji. Jasne, dziś te filmy nie robią takiego wrażenia (głównie przez niską rozdzielczość) i większość z nich to tylko konwersacje, ale gra aktorska jest niezła a i te ważniejsze momenty fabuły są odpowiednio rozbuchane. Do tego pięknie wyrendeowane przerywniki między zadaniami oraz wątek romansowy i mamy coś niespotykanego jak na rok 1994. To jednak tylko połowa atrakcji. Przecież to jednak kosmiczny symulator i w tym aspekcie również jest świetnie. Oteksturowana grafika 3D, jeszcze lepszy system lotu, walki tak z innymi myśliwcami jak i wielkimi okrętami. Tu też tytuł nie miał konkurencji, wydany w tym samym roku Tie-Fighter graficznie nie miał startu. I chociaż dla mnie modele 3D nie są tak charakterystyczne jak w poprzednikach, tak o dziwo nadal to wygląda ładnie. Misje starają się być zróżnicowane ale wiadomo, że głównie chodzi o rozwałkę. Znajdą też się takie nieuczciwe (skipper missile!), to mnie latało się mega przyjemnie, a poziom trudności można tak dostosować, że każdy powinien sobie poradzić. Uwaga! Nasi skrzydłowi mogą zginać, a my stracić część rozgrywki. Z wad nie potrafiłem zmusić do współpracy xboxowego kontrolera i przerzuciłem się na joystick. Miałem też problemy z dostosowaniem cykli DOSBoxa, albo szarpał dźwięk w filmikach, albo klatkowanie przy większych potyczkach. Skończyło się na przełączaniu między dwiema wartościami. Cała reszta to już sam miód, a ja mam coraz większy szacunek dla sagi Chrisa Robertsa i Originu. To jeden z tych klasyków, które warto sprawdzić nie dlatego, że jest istoty z historycznego punktu widzenia, tylko dlatego, że wciąż świetnie się w niego gra!

2 gamers found this review helpful
Oddworld: Abe's Oddysee

Zostaniesz wegetarianinem!

Jak dla mnie w momencie premiery Abe's Oddysee wyglądało po prostu rewelacyjnie! Śliczna grafika 2D, piękne tła, efekty świetlne i filmy, które nie różniły się jakością od reszty i przejścia między cutscenką a grą były niezauważalne. Nie to jednak sprawia, że weszła ona do historii, ważniejszy jest specyficzny klimat i rozgrywka. Ten pierwszy to połączenie głupawej komedyjki (pierdy!) z mroczną wizją świata, gdzie korporacje dla zysku wyniszczą środowisko i przerobią na konserwy każde żywe stworzenie. W takiej sytuacji znajduje się tytułowy Abe: odkrywa, że on i jego pracujący w fabryce współplemieńcy przeznaczeni są na mielonkę. Postanawia zostać bohaterem. Gra to platformer, ale taki bez paska zdrowia, zbierania serduszek i broni. Tak, pokonać wrogów można jedynie pośrednio np. napuszczając na minę. Ginie się natomiast od jednego strzału. I ginie często, poziom trudności jest wyśrubowany a auto sejwyu dość rzadkie i niektóre fragmenty powtarza się dziesiątki razy. To tytuł przy którym mamy ochotę rozwalić pada o ścianę, ale potem zaciskamy zęby i próbujemy kolejny raz. A trzeba być precyzyjnym, szybkim i rozważnym. Same plansze (szczególnie te ukryte) to specyficzne zagadki i jeśli chcemy przeżyć i uratować innych musimy ostro główkować. Na szczęście mamy do dyspozycji kilka sztuczek: skradanie, prosty system mowy, dzięki któremu wydamy polecenia więźniom oraz... magię. Trzeba je dobrze opanować. Twórcy byli wredni: jeśli zaczniemy ot tak sobie od razu grać, otrzymamy swoisty tutorial tłumaczący wszystkie mechaniki, nie dowiemy się jednak o tej najciekawszej: przejmowaniu ciał wrogów (wtedy można urządzić masakrę!). O tym uczą dopiero po wydostaniu się z fabryki, ale też bezpowrotnie zginie część naszych ziomków, a chcemy przecież uratować wszystkich 99, prawda? Bo okazuje się, ze Abe od razu potrafi wszystko! Wystarczy tylko przeczytać instrukcję. Cwane prawda? Dla mnie pierwszy Oddworld to klasa sama dla siebie i polecam go każdemu. Zwłaszcza masochistom.

6 gamers found this review helpful
Archimedean Dynasty

W głębiach nikt nie usłyszy twego krzyku

Z Dynastią Archimedesa spotkałem się za dzieciaka, demo gry było na płycie z Settlersami II ze Strefy Niskich Cen. Klimat i rozgrywka mocno mnie ujęły i obiecałem sobie, że zagram w pełniaka. To nastąpiło wiele lat później dzięki GOGowi. Nie miałem styczności z kosmicznymi symulatorami, a bądźmy szczerzy AD to próba BlueByte odcięcia kuponów od sławny np. serii Wing Commander. Próba udana. Przeniesienie akcji pod wodę nie zmienia aż tak charakteru gry, zamiast pustki kosmosu musimy uważać by nie przywalić w dno (na powierzchnię też nie wypłyniemy), ale sama rozgrywka jest bliźniaczo podobna. Zwyczajne teren jest nieco bardziej urozmaicony i będziemy pomykać w wąwozach czy między budynkami, strzelając również do celów "nadnowych(?)". Z Privateera wzięto postać: najemnik, który z samego dna i z marną łódką, będzie piął się po szczeblach sławy a forsę wyda na nowe statki i wyposażenie (ale w handlarza się nie pobawi). Z WC III i IV wzięto natomiast system dialogów. Czasem podczas rozmów dane nam będzie wybrać ścieżkę rozmowy - dobrze poprowadzony dialog i mamy misję podoczną. Budżet mniejszy, brak scen FMV z aktorami, wszystko jest wyrendeorwane a postacie malutkie (nie zobaczymy nawet twarzy naszego bohatera). Brak też mówionych dialogów. Za to filmy między misjami są niezłej jakości. Misje to standard: płyń do pkt A, zniszcz wroga/struktury, eskortuj, broń bazę itp. Do dyspozycji mamy różnego rodzaju działka oraz rakie... torpedy. Pływa się niezwykle przyjemnie a akcja potrafi wzburzyć krew. Gra jest dość długa i raczej trudna, a kilka misji zbugowanych, co nie ułatwia rozgrywki. Da się ją jednak ukończyć, o czym zaręczam. Fabularnie jest fajnie i z biegiem misji okazuje się, że w głębinach czają się nie tylko wielkie korporacje i piraci. Klimat świata po zagładzie jest gęsty i pesymistyczny. Dzięki AD zainteresowałem się innymi klasycznymi "latadłami" i uważam, że wśród nich nie ma się ona czego wstydzić i powinna być znacznie lepiej rozpoznawalna. Polecam.

6 gamers found this review helpful