

Chyba najlepsza gra wydawcy Kagura Games. tytuł rozbudowany pod względem mechaniki, jak i fabuły. Również na płaszczyźnie XXX jest dobrze - wszystko utrzymane na przyzwoitym poziomie, nie jest ani za wulgarnie czy obscenicznie, ani za ubogo. Długość gry wraz z DLC to faktycznie ok.40-50 godzin, więc nie otrzymujemy produktu na parę chwil.

... w rzeczywistości otrzymujemy mniej więcej połowę gry. Nie rozumiem co tutaj poszło nie tak, bo ewidentnie widać że rozgrywka miała być o wiele dłuższa - są nawet listy z lokacjami do zadań dodatkowych, do których nigdy nie otrzymujemy dostępu. Wygląda to tak jakby w pewnym momencie twórcy bądź wydawca stwierdzili : "dobra wydajemy co mamy, a reszta jako kolejna gra".

Lekka i zabawna opowieść, z zabawną i przyciągająca oko bohaterką, okraszona niezbyt trudnymi walkami. Co prawda w grze nie ma zbyt dużej ilości aktywności pobocznych, ale za to jest mnóstwo zadań do wykonania - faktycznie wykonanie wszystkich to gwarantowane 12 godzin rozgrywki, grafiki "H" utrzymane są w dobrym i smacznym tonie. Największy zarzut to monotonność walk - niestety po 5-6 godzinie gry walki zaczynają trochę męczyć.

Naprawdę przyzwoite JRPG z elementami erotycznymi, nie jest super rozbudowane pod względem mechaniki, ale daje zabawę na te 6-7 godzin. Co do zawartości "XXX" nie jest to jakiś hardcore, lecz raczej mocniejsze ecchi, no może lekki hentai. Dużym atutem gry jest możliwość pominięcia "grindu" w pewnym sklepiku już na pierwszym poziomie ruin, dzięki czemu można cieszyć się hehehe "fabułą" gry :) Minusem natomiast - jeżeli komuś to przeszkadza - jest liniowość tytułu, wszystkie zadania, zdarzenia lecą jak po sznurku, ale to już kwestia gustu.

Mimo prawie 7 lat na "karku" gra dalej diablo grywalna. Dzięki pixelowej grafice nie zastarzała się ani troszeczkę, również w warstwie muzycznej jest dobrze, ale nie to tu najważniejsze. Najważniejsza jest przyjemność z gry, a tu Stardew Valley jest nadal numerem 1. Początek jest skromny, zaczynamy przed małą chatką z paroma nasionami pasternaku i polem do uprzątnięcia, ale z każdym kolejnym dniem odkrywamy nowe aktywności, dostajemy nowe zadania oraz poznajemy nowych ludzi i ich historię. Całą rozgrywkę prowadzimy spokojnie, jak nam wygodnie, bez spinania się i poczucia bata nad sobą, owszem trzeba pilnować kilku spraw tj. hodowli zwierząt czy pól uprawnych, ale tu odpowiednia organizacja czasu robi swoje. Kolejnym atutem jest wsparcie twórcy, który co jakiś czas dorzuca niewielką, ale ciekawą zawartość w swoich aktualizacjach.

Gra naprawdę nijaka, nie sprawdza się jako Shoot'EmUp, ani gra rytmiczna. Z racji tego że poziomy są naprawdę długie to nie nadaje się nawet jako "zapchaj czas" podczas przerwy na kawkę. Naprawdę nie wiem komu można ten tytuł polecić, tym bardziej że za 35 zł. można kupić chociażby Metal Sluga.

Może i szata graficzna przywodzi na myśl neonowy kicz lat 80-tych, ale to jedyna zgodność z opisem gry. Niestety ta "Oszałamiająca ścieżka dźwiękowa retrowave / synthwave" to oszałamiająca jest tylko z nazwy, coś tam w tle gra, ale bez rewelacji. Cała rozgrywka jest po prostu nudna, monotonna i nie budzi żadnych emocji. Problemów technicznych się nie czepiam bo gra jest przecież w produkcji, więc pozostaje mieć nadzieję że twórcy naprawią je do premiery.

Gdyby oceniać Akademię tylko pod kątem opowieści to jest dobrze, faktycznie fabularnie gra stoi nieźle, w historię można się wciągnąć, tym bardziej że jest kilka jej ścieżek do wyboru. Niestety jak w każdym sim-menadżerze ważna jest również mechanika, a tu jest, mówiąc delikatnie, słabo. Gra daję możliwość rozwijania kilku atrybutów głównego bohatera poprzez robienie poszczególnych czynności tj, nauka rozwijająca inteligencję, aktywność fizyczna poprawiająca kondycję itp. Niestety tego systemu nie przemyślano w ogóle, otóż by utrudnić rozgrywkę autorzy wpadli na pomysł by co noc bohater tracił kilka punktów statystyk, i teoretycznie nie ma w tym nic złego, tylko że punkty tracimy losowo w losowych ilościach, skutkiem czego często dochodzi do sytuacji w której po całym dniu rozwijania np. szczęścia, tracimy zdobyte punkty w nocy... bo tak. Bez jakiejkolwiek logiki i zasadności. Zarządzanie podległymi klubami też nie jest do końca przemyślane, każdy klub ma 3 statystyki - umiejętność/morale/liczebność, ale co na co wpływa i po co, to już nie wiadomo... Nie wiadomo jaki poziom wytrenowania jest, chociażby oscylacyjnie, wymagany by wygrać konkretne zawody, na co ma wpływ morale i liczba członków drużyny. Grę ukończyłem na poziomie normalnym, i po 2-3 godzinach nie czerpałem przyjemności z opowieści, lecz kopałem się z mechanicznym koniem. Grę mogę polecić tylko fanom uniwersum Sunridera, i to tylko tym którzy nie mają naprawdę co robić z czasem, natomiast każdy fan sim-menadżerów niech sobie poszuka lepszej rozrywki.

Rustlera można określić jednym zdaniem - to mocny średniak, który po doszlifowaniu byłby grą co najmniej dobrą. Faktycznie mocą stroną tytułu jest humor, nawiązania do Monty Python'a czy "beka" ze współczesnego gangsta świata oraz folkloru średniowiecza są naprawdę dobrze wkomponowane w grę. Największy minus Rustlera to małe zgrzyty tu i ówdzie, które zebrane razem irytują już o wiele poważniej - w mojej opinii najbardziej kłującym w oczy jest dosiadanie konia, bohater jak i postacie mu towarzyszące zamiast wskoczyć na szkapę lubią ją sobie okrążyć kilkukrotnie, również system walki działa czasem dziwnie, owszem walka wymaga pewnego treningu i sama w sobie jest ok, lecz czasami gdy Guy otrzymuje obrażenia blokuje się jego animacja co uniemożliwia odskok czy zasłonę tarczą. Troszkę skromnie jest też ze ścieżką dźwiękową, kawałki grane przez bardów są naprawdę miłe dla ucha, lecz jest ich troszkę mało. 15 godz. jakie spędziłem z grą (wątek główny, zadania poboczne i większość aktywności) nie jest czasem straconym, w cenie poniżej 50 zł warto zostać średniowiecznym koniokradem :)