It seems that you're using an outdated browser. Some things may not work as they should (or don't work at all).
We suggest you upgrade newer and better browser like: Chrome, Firefox, Internet Explorer or Opera

×
Edit
Post edited October 20, 2018 by Drakon1590
avatar
Drakon1590: czy faktycznie było konieczne zwracanie mi na to uwagi, skoro i tak już się wycofałem z udostępniania jakichkolwiek plików?
Źle odczytujesz intencje rozmówców. Wcale nie chciałem, żebyś się z tego wycofał. Wręcz przeciwnie. Mnie i innym graczom było to na rękę, że bierzesz ryzyko na siebie, a my korzystamy bez ryzyka. Ba, miałem nawet nadzieję, że wcześniej czy później udostępnisz spolszczenia, na które czekam (są trzy takie gry).

Zwracam uwagę po to by szerzyć przydatną wiedzę. Nawet jeżeli Ty nie skorzystasz na tym to może przynajmniej inni czytelnicy czegoś się nauczą. Podawanie błędnych informacji wprowadza innych w błąd i dlatego należy te informacje prostować.
Edit
Post edited October 20, 2018 by Drakon1590
Osobiście uważam że okres ochronny prawa autorskiego dla oprogramowania a zwłaszcza gier powinien wynosić np. 20-25 lat a nie 70, z uwagi na to, że produkty na rynku IT akurat bardzo szybko się "starzeją".
Ale tak to jest gdy prawo tworzą "katecheci" a nie specjaliści mający pojęcie o IT.
Post edited October 05, 2018 by GrzechuGrek
avatar
GrzechuGrek: Osobiście uważam że okres ochronny prawa autorskiego dla oprogramowania a zwłaszcza gier powinien wynosić np. 20-25 lat a nie 70, z uwagi na to, że produkty na rynku IT akurat bardzo szybko się "starzeją".
Jeśli ktoś patrzy w wąskim zakresie opgrogramowania i "goni za nowinkami" to owszem, "starzenie" następuje bardzo szybko, ale w/g mnie oprogramowanie niczym nie rózni się od innych wytworów twórczych. Można przecież napisać - po co istnieje prawo autorskie do czarnobiałych filmów, kto to dziś ogląda - są jednak pasjonaci którzy to lubią, ba nawet tworzą kolejne czarno białe filmy. Podobnie jest z oprogramowaniem - są ludzie który wciąż tworzą na komputerach 8/16 bitowych i są ludzie którzy kupują ich oprogramowanie.

IMHO - to że coś się szybko "starzeje" nie jest żadnym powodem żeby skracać czas trwania prawa autorskiego.
Post edited October 05, 2018 by Lexor
Zgadzam się co do okresu ochrony, kuriozalnego, nie tylko w branży gier. Do rewizji jest też moim zdaniem system patentowy i zakres możliwej ochrony - można roscić dziś sobie prawa do rozwiązań, które nigdy nie powinny być objęte jakąkolwiek regamentacją.

A od katechetów się odczep :) W Polsce (a właściwie i Europie) od dobrych parudziesięciu lat trwa intensywny proces erozji i inflacji prawa. Obecny rząd nie stanowi wyjątku.
avatar
Lexor: IMHO - to że coś się szybko "starzeje" nie jest żadnym powodem żeby skracać czas trwania prawa autorskiego.
Oczywiście, nie to jest przyczyną. Przyczyny są bardziej praktyczne. Z restrykcyjnym i niewygasającym prawem autorskim tworzymy system, w którym z każdym rokiem trudniejszy jest rozwój a przestrzeń domeny publicznej de facto się kurczy. To rodzaj oligarchizacji gospodarki. Wyobraź sobie, jak miałby wyglądać świat, gdyby ktoś, kto wynalazł koło, miał nadal prawo żądać ochrony patentowej.

To szerszy temat niż gry i książki. Dochodzą kwestie linków, dozwolonego użycia, cytowań, badań naukowych itp.
Post edited October 05, 2018 by ciemnogrodzianin
avatar
ciemnogrodzianin: Przyczyny są bardziej praktyczne. Z restrykcyjnym i niewygasającym prawem autorskim tworzymy system, w którym z każdym rokiem trudniejszy jest rozwój a przestrzeń domeny publicznej de facto się kurczy. To rodzaj oligarchizacji gospodarki. Wyobraź sobie, jak miałby wyglądać świat, gdyby ktoś, kto wynalazł koło, miał nadal prawo żądać ochrony patentowej.
Jeśli mówimy ogólnie o prawie autorskim to owszem, jest to temat trudny i niektore kwestie są przesadzone.

Jednak nie widzę powodu by oprogramowanie miało by być jakimś wyjatkiem - jeśli skracamy czas "ochrony" dzieł, to rozmowa powinna być z uwzględnieniem wszystkich rodzajów wytworów, a nie tylko oprogramowania, bo "szybko sie starzeje".
avatar
GrzechuGrek: Osobiście uważam że okres ochronny prawa autorskiego dla oprogramowania a zwłaszcza gier powinien wynosić np. 20-25 lat a nie 70, z uwagi na to, że produkty na rynku IT akurat bardzo szybko się "starzeją".
avatar
Lexor: Jeśli ktoś patrzy w wąskim zakresie opgrogramowania i "goni za nowinkami" to owszem, "starzenie" następuje bardzo szybko, ale w/g mnie oprogramowanie niczym nie rózni się od innych wytworów twórczych. Można przecież napisać - po co istnieje prawo autorskie do czarnobiałych filmów, kto to dziś ogląda - są jednak pasjonaci którzy to lubią, ba nawet tworzą kolejne czarno białe filmy. Podobnie jest z oprogramowaniem - są ludzie który wciąż tworzą na komputerach 8/16 bitowych i są ludzie którzy kupują ich oprogramowanie.

IMHO - to że coś się szybko "starzeje" nie jest żadnym powodem żeby skracać czas trwania prawa autorskiego.
Tu nie chodzi o pogoń za nowinkami. Raczej o bezsensowność tego okresu i o to, że dochodzi do takich sytuacji, gdy autor/wydawca już dawno zaprzestał dystrybucji danego oprogramowania i nigdzie nie można w żaden sposób nabyć go legalnie, a nadal jest chroniony przed używaniem.
To dobrze, że część autorów/wydawców zdecydowała się na dalszą dystrybucję przez GOG. A co w sytuacji, gdy ktoś z nich miałby to po prostu gdzieś, bo np. jest alkoholikiem, zbyt stary, schorowany(by żyć samodzielnie) albo nie żyje? Istnieje nie jedno oprogramowanie, którego w żaden sposób już nie da się nabyć legalnie.

Inny przykład: Powiedzmy, że bardzo bym teraz chciał nabyć oryginalny system Windows 98(nie ważne po co). Cena nie gra aż takiej roli.... Nie wiem, czy na Allegro jest jeszcze coś(pomijając już ryzyko kupowania z takich serwisów), ale załóżmy że już dawno nie wersji BOX.
A od samego Micro$oftu na pewno nie będę mógł w jakikolwiek go nabyć - wiadomo.
Wtedy co? Rzeczywiście jedynym, sposobem pozostaje pobranie go z jakiegoś warezu.

Dlatego dalej jestem zdania, że okres ochrony prawami autorskimi m.in rzeczy związanych z IT powinien zostać skrócony do 20 lat a może nawet i 15... oczywiście z możliwością przedłużenia go o kolejne 5-10 lat przez samego rzeczywistego autora danego dzieła(a nie przez nabytego posiadacza prawa autorskiego).
Uważam iż ten okres byłby wystarczający aby autorzy i wydawcy mogli przez ten czas zarobić na swoich dziełach, a zniwelowałoby potem zjawisko szarych stref bądź patowych sytuacji.

I zgadzam się też z ciemnogrodzianinem - cały system prawa autorskiego oraz patentowego nadaje się do renowacji.
avatar
GrzechuGrek: ...
Przecież to co opisałeś nie dotyczy tylko branży IT. Jak napisałem wcześniej, prawa autorskie powinny być może być lekko zmodyfikowane, ale to wcale nie oznacza że "są bezsensowne" bo trwają za długo.

Analizując Twoje przykłady: Co z dystrybucją starych filmów których już nigdzie nie nabędziesz? Co w sytuacji gdy pisarz umiera a spadkobiercy nie mogą dość do konsensusu? Czy chcesz, żeby te dzieła z przed 50 lat też już można tak było sobie kopiować / drukować? Jak dla mnie, jak napisałem, branża IT w niczym nie różni się od innych jeśli mówimy o autorach, więc nie rozumiem dlaczego akurat tylko tu miałyby nastąpić zmiany.

Sam mam styczność w pracy z prawami autorskimi i myślę, że potrafię się wczuć w rolę autora, ktoremu "za kilkadziesiąt lat" zniesiono prawo do czerpania zysków z jego wytworów. Nawet jeśli jemu samemu by na tym nie zależało, to napewno musiałby się głupio poczuć gdyby np. nagle zobaczył w księgarni "pirackie wydanie" swojej książki.

PS. Wydaje mi się, że ciężko Ci jest stawiać na jednej półce wytwory materialne (typu papierowa książka) i "pseudomaterialne" (typu oprogramowanie). To że jednego można dotknąć a drugiego nie, to że powielenie jednego kosztuje a drugiego w zasadzie nie, nie oznacza że między nimi nie ma znaku równości i że nie powinny być traktowane na takich samych zasadach.
Post edited October 05, 2018 by Lexor
avatar
GrzechuGrek: ...
avatar
Lexor: ...
Sam mam styczność w pracy z prawami autorskimi i myślę, że potrafię się wczuć w rolę autora, ktoremu "za kilkadziesiąt lat" zniesiono prawo do czerpania zysków z jego wytworów. Nawet jeśli jemu samemu by na tym nie zależało, to napewno musiałby się głupio poczuć gdyby np. nagle zobaczył w księgarni "pirackie wydanie" swojej książki.
...
No ale czemu autorzy maja byc uprzywilejowani, a takiemu wynalazcy to juz nie moze sie zrobic smutno, gdy 20 lat po opatentowaniu zobaczy na ulicy kogos uzywajacego jego wynalazku wyprodukowanego przez kogos innego? (*)

(*) Patent jest przyznawany na 20 lat, prawo autorski moze wygasnac 70 lat po smierci tworcy (przynajmniej wedlug tego artykulu)
avatar
GrzechuGrek: ...
avatar
Lexor: Przecież to co opisałeś nie dotyczy tylko branży IT. Jak napisałem wcześniej, prawa autorskie powinny być może być lekko zmodyfikowane, ale to wcale nie oznacza że "są bezsensowne" bo trwają za długo.

Analizując Twoje przykłady: Co z dystrybucją starych filmów których już nigdzie nie nabędziesz? Co w sytuacji gdy pisarz umiera a spadkobiercy nie mogą dość do konsensusu? Czy chcesz, żeby te dzieła z przed 50 lat też już można tak było sobie kopiować / drukować? Jak dla mnie, jak napisałem, branża IT w niczym nie różni się od innych jeśli mówimy o autorach, więc nie rozumiem dlaczego akurat tylko tu miałyby nastąpić zmiany.

Sam mam styczność w pracy z prawami autorskimi i myślę, że potrafię się wczuć w rolę autora, ktoremu "za kilkadziesiąt lat" zniesiono prawo do czerpania zysków z jego wytworów. Nawet jeśli jemu samemu by na tym nie zależało, to napewno musiałby się głupio poczuć gdyby np. nagle zobaczył w księgarni "pirackie wydanie" swojej książki.

PS. Wydaje mi się, że ciężko Ci jest stawiać na jednej półce wytwory materialne (typu papierowa książka) i "pseudomaterialne" (typu oprogramowanie). To że jednego można dotknąć a drugiego nie, to że powielenie jednego kosztuje a drugiego w zasadzie nie, nie oznacza że między nimi nie ma znaku równości i że nie powinny być traktowane na takich samych zasadach.
W sumie mogę Ci przyznać rację w jednym: To nie powinno dotyczyć tylko rynku IT. Rzeczywiście, zapomniałem o filmach i muzyce.

Nadal będę uważał że okres ten powinien domyślnie powinien trwać 20 lat. Po tym okresie oczywiście autor miałby prawo przedłużać wedle potrzeb okres ochrony o kolejne 5-10 lat. I tylko ten autor, który rzeczywiście te dzieło tworzył.
Po jego śmierci zaś, jego dzieło nie powinno już być chronione prawem autorskim, żeby nie dochodziło do idiotycznych sytuacji, gdzie jacyś cwani burżuje korporacyjni, którzy niczego nie stworzyli, kupują prawa do danego dzieła i stosują beznadziejną taktykę "psa ogrodnika".

Co do autora, któremu już nic nie zależy, to nie sądzę, aby miał za złe, że po "kilkudziesięciu latach" jakiś dzieciak z obecnego pokolenia sobie czyta e-book'a z jego dziełem, którego i tak już od dawna nie sprzedaje. A już na pewno nikt nie powinien być prawnie za to ścigany z urzędu.
Takie dzieło wtedy powinno być darmowe do własnego, domowego użytku, co by nie było "pirackich wydań" jego książki. Oczywiście też samo jego autorstwo(czyli informacja kto jest autorem) powinno pozostać wieczne.

Cały czas będę uważał że ustawa prawa autorskiego i patentowego powinna zostać gruntownie przebudowana, bo to, co się nie raz dzieje bądź może się dziać, zakrawa o absurd(zwłaszcza w USA).
avatar
mihuk: No ale czemu autorzy maja byc uprzywilejowani, a takiemu wynalazcy to juz nie moze sie zrobic smutno, gdy 20 lat po opatentowaniu zobaczy na ulicy kogos uzywajacego jego wynalazku wyprodukowanego przez kogos innego? (*)

(*) Patent jest przyznawany na 20 lat, prawo autorski moze wygasnac 70 lat po smierci tworcy (przynajmniej wedlug tego artykulu)
Owszem, jest widoczna różnica i też uważam, że to nie jest w porządku wobec "patentowców". Jednak myślę, ze po części rozumiem "tok myślenia" twórców tej róznicy w prawie (co jednocześnie wcale nie oznacza, że powinna być ona aż tak duża).

avatar
GrzechuGrek: Po jego śmierci zaś, jego dzieło nie powinno już być chronione prawem autorskim, żeby nie dochodziło do idiotycznych sytuacji, gdzie jacyś cwani burżuje korporacyjni, którzy niczego nie stworzyli, kupują prawa do danego dzieła i stosują beznadziejną taktykę "psa ogrodnika".
Dlaczego w/g Ciebie np. rodzina zmarłego nie może otrzymac tych praw? Co w sytuacji, gdy ktos pisze poczytna książkę i miesiąc potem ginie w wypadku samochodowym?

avatar
GrzechuGrek: Co do autora, któremu już nic nie zależy, to nie sądzę, aby miał za złe, że po "kilkudziesięciu latach" jakiś dzieciak z obecnego pokolenia sobie czyta e-book'a z jego dziełem, którego i tak już od dawna nie sprzedaje. A już na pewno nikt nie powinien być prawnie za to ścigany z urzędu.
No dobrze, a kto będzie decydował czy danemu autorowi "juz nie zależy" czy też on to robi specjalnie "bo ma jakis tam plan"?
Post edited October 05, 2018 by Lexor
avatar
mihuk: No ale czemu autorzy maja byc uprzywilejowani, a takiemu wynalazcy to juz nie moze sie zrobic smutno, gdy 20 lat po opatentowaniu zobaczy na ulicy kogos uzywajacego jego wynalazku wyprodukowanego przez kogos innego? (*)

(*) Patent jest przyznawany na 20 lat, prawo autorski moze wygasnac 70 lat po smierci tworcy (przynajmniej wedlug tego artykulu)
avatar
Lexor: Owszem, jest widoczna różnica i też uważam, że to nie jest w porządku wobec "patentowców". Jednak myślę, ze po części rozumiem "tok myślenia" twórców tej róznicy w prawie (co jednocześnie wcale nie oznacza, że powinna być ona aż tak duża).

avatar
GrzechuGrek: Po jego śmierci zaś, jego dzieło nie powinno już być chronione prawem autorskim, żeby nie dochodziło do idiotycznych sytuacji, gdzie jacyś cwani burżuje korporacyjni, którzy niczego nie stworzyli, kupują prawa do danego dzieła i stosują beznadziejną taktykę "psa ogrodnika".
avatar
Lexor: Dlaczego w/g Ciebie np. rodzina zmarłego nie może otrzymac tych praw? Co w sytuacji, gdy ktos pisze poczytna książkę i miesiąc potem ginie w wypadku samochodowym?

avatar
GrzechuGrek: Co do autora, któremu już nic nie zależy, to nie sądzę, aby miał za złe, że po "kilkudziesięciu latach" jakiś dzieciak z obecnego pokolenia sobie czyta e-book'a z jego dziełem, którego i tak już od dawna nie sprzedaje. A już na pewno nikt nie powinien być prawnie za to ścigany z urzędu.
avatar
Lexor: No dobrze, a kto będzie decydował czy danemu autorowi "juz nie zależy" czy też on to robi specjalnie "bo ma jakis tam plan"?
"No dobrze, a kto będzie decydował czy danemu autorowi "juz nie zależy" czy też on to robi specjalnie "bo ma jakis tam plan"?"

Jak to kto? Sam autor! Będzie mu się kończył okres ochronny prawa autorskiego to zawsze będzie mógł sobie przedłużyć wedle jego uznania.

"Dlaczego w/g Ciebie np. rodzina zmarłego nie może otrzymac tych praw? Co w sytuacji, gdy ktos pisze poczytna książkę i miesiąc potem ginie w wypadku samochodowym?"

Ok, wtedy niech prawa przejdą na rodzinę, ale już bez możliwości przedłużania. Należy jednak pamiętać, że rodzina, to już nie sam autor...

"Wydaje mi się, że ciężko Ci jest stawiać na jednej półce wytwory materialne (typu papierowa książka) i "pseudomaterialne" (typu oprogramowanie). To że jednego można dotknąć a drugiego nie, to że powielenie jednego kosztuje a drugiego w zasadzie nie, nie oznacza że między nimi nie ma znaku równości i że nie powinny być traktowane na takich samych zasadach."

Wiesz co? Odkąd dowiedziałem się o tym jakie absurdy potrafią mieć miejsce w umowach licencyjnych, to już tak.

Poza tym sam zapis "Program jest licencjonowany a nie sprzedawany" już stawia w oddzielnej pozycji wszystkie rzeczy materialne od niematerialnych(oprogramowania).

Ale ja jestem za tym, aby traktowanie rzeczy niematerialnych zrównać do materialnych. Bo to, co się obecnie czasem dzieje, to absurd.
Na ten przykład: wyobraź sobie że kupiłeś młotek którego nie masz prawa pożyczyć sąsiadowi, ani nawet dalej go używać, po skończeniu się gwoździ. Kupujesz nowe gwoździe - musisz kupić nowy młotek, a poprzedni wyrzucić mimo iż doskonale nadawałby się do wbijania obecnych gwoździ.

Tak więc jak mamy traktować towary materialne i oprogramowanie równo i tak samo, to róbmy to konsekwentnie.


------------------
Sorry, ale czy tu nie ma możliwości poglądu gotowego posta przed oficjalnym wstawieniem?
Post edited October 05, 2018 by GrzechuGrek
Pozwólcie że się wtrącę w waszą dyskusję. Uważam że każdy z was ma po części rację, bo w pewnych przypadkach prawa autorskie powinny chronić dzieło autora tak długo jak to możliwe, by zaden próbujący się wybić cwaniak nie przypisał sobie stworzenie danego dzieła, ale nie zgodzę się z twierdzeniem, że każdy rodzaj dzieła powinien być w tej kwestii traktowany tak samo i według mnie powinno się działa obejmowane prawami autorskimi dzielić na kategorie, którym nadawałoby się odzielne zasady respektowania praw autorskich. Podaliście przykłady i ja też to zrobię. Laxor wspomniałeś o starych, czarnobiałych filmach, czy ogólnie o filmach, więc weźmy za przykład film Starbuck z roku 2011, jest to film produkcji kanadyjskiej, od jego premiery minęło dopiero 7 lat, ale już po 2 latach HOLLYSHIT, przepraszam HOLLYWOOD stworzył tak zwany remake, nadali mu tylko inny tytuł i wypuścili do kin. Film ten nosi tytuł "Delivery Man", po polsku "Wykapany ojciec" i mogę się założyć, że poza kanadyjczykami mało kto w ogóle zdaje sobie sprawę z tego że film kanadyjski był pierwszy, a amerykański jest jego kopią, ja przynajmniej osobiście najpierw oglądałem film amerykański i myślałem że stworzyli jedną z nielicznych perełek swojego kina, a dopiero później całkowicie przypadkowo trafiłem na oryginalny, kanadyjski film w telewizji i oglądając go wyraźnie widziałem że film amerykański to kalka, wszystko było idealnie, albo prawie idealnie zerżnięte z pierwowzoru.

Pytanie teraz brzmi dlaczego nikt tego nie nazywa piractwem i nie wskazuje na łamanie praw autorskich do danego dzieła, skoro to jest typowy przykład powielania i rozpowszechniania cudzego dzieła, jako własne?

Jak dla mnie to się niczym nie różni, a przecież hollywood co i rusz wypuszcza filmy jako własne, mógłbym bez problemu wymienić przynajmniej jeszcze jeden film, który przychodzi mi do głowy, ale po co, ci którzy wiedzą o czym piszę, sami znają nie jeden taki tytół, a przecież tworzenie reamake'u po dwóch latach od premiery pierwowzoru, i to remake'u, który będzie popularniejszy niż pierwowzór tylko dlatego że został stworzony w hollywoodzie odbiera twórcom oryginału ich prawo do ich dzieła, jego popularności i możliwości ewentualnego dalszego czerpania dalszych zysków z niego. Oczywiście można tłumaczyć to tym że tworzenie remake'a to nie piractwo i nie narusza praw autorskich, ale gdyby tak było, to twórcy remake'u nie musieliby zmieniać tytułu, czy niekiedy także innych rzeczy już w samym filmie, ale muszą przynajmniej tyle zrobić, żeby nie było że powielają cudze dzieło be praw autorskich do niego.

No więc jak traktować prawa autorskie?

No cóż, nie aż tak sztywno, jak niektórzy starają się to podkreślać, a na pewno nie jednakowo, dla wszystkich rodzajów dzieł. Prawa autorskie na obraz wiszący w muzeum, powinny być respetkowane także na długo po śmierci autora, bo w przeciwnym razie już po dwódziestu latach pojawiłaby się nowa wersja Monalizy, prawa autorskie do książek raczej tez powinny mieć podobny charakter, ale żyjemy w 21 wieku i technologia się rozwija, a w parze z postępem technologicznym idzie rozwój kinematografii i oprogramowania koputerowego, a z tym rozwojem wiąże się wzrastające tempo starzenia się dzieł. Cały problem polega na tym że ludzie nadal próbóją wciskać na siłę do jednego wora wszystkie rodzaje dzieł, ale kinematografia, oprogramowanie komputerowe, oraz muzyka, idą nieco innym torem i zasady sprawdzające się w przypadku książek, czy obrazów nie zbyt dobrze funkcjonują w dzisiejszych czasach w świecie kinematografii, muzyki i oporgramowania komputerowego, a już w szczególności w przypadku tego ostatniego. Temat jest trudny i wymagałby tak naprawdę wielu godzin dyskusji, by dojść do konsensusu, ale jedno jest pewne, w tak szybko zmieniającym się świecie, nie ma miejsca dla przestarzałych zasad praw autorskich. Nie jestem zwolennikiem całkowitego pozbawiania autorów praw autorskich, ale owe prawa powinny zostać zaktualizowane i dostosowane osobno do każdego rodzaju dzieł i swery z jakiej pochodzą. Ja osobiście nie pokuszę się o wyraźne stwierdzenie na ile czasu co powinno mieć prawa autorskie, ale jak już napisałem wcześniej nie można wszystkiego na siłę wkładać do jednego i to przestarzałego wora.
Post edited October 05, 2018 by Drakon1590
avatar
mihuk: No ale czemu autorzy maja byc uprzywilejowani, a takiemu wynalazcy to juz nie moze sie zrobic smutno, gdy 20 lat po opatentowaniu zobaczy na ulicy kogos uzywajacego jego wynalazku wyprodukowanego przez kogos innego? (*)

(*) Patent jest przyznawany na 20 lat, prawo autorski moze wygasnac 70 lat po smierci tworcy (przynajmniej wedlug tego artykulu)
avatar
Lexor: Owszem, jest widoczna różnica i też uważam, że to nie jest w porządku wobec "patentowców". Jednak myślę, ze po części rozumiem "tok myślenia" twórców tej róznicy w prawie (co jednocześnie nie wcale nie oznacza, że powinna być
ona aż tak duża).
Prawo patentowe w zalozeniach zostalo tak pomyslane, zeby wynalazca mogl na swoim dziele zarobic, a jednoczesnie nie hamowal za bardzo postepu. To niekoniecznie jest niesprawiedliwe wobec "patento-meldownikow", co za dobre dla pisarzy, czy innych "dzwiekotworcow".

avatar
GrzechuGrek: Po jego śmierci zaś, jego dzieło nie powinno już być chronione prawem autorskim, żeby nie dochodziło do idiotycznych sytuacji, gdzie jacyś cwani burżuje korporacyjni, którzy niczego nie stworzyli, kupują prawa do danego dzieła i stosują beznadziejną taktykę "psa ogrodnika".
avatar
Lexor: Dlaczego w/g Ciebie np. rodzina zmarłego nie może otrzymac tych praw? Co w sytuacji, gdy ktos pisze poczytna książkę i miesiąc potem ginie w wypadku samochodowym?
A co dostalaby hipotetyczna rodzina hipotetycznego programisty jakiejs hipotetycznej strony internetowej sklepu, bo ja wiem np. z grami komputerowymi, gdyby przytrafilo mu sie nieszczescie (czego nikomu nie zycze, nawet hipotetycznie). Czy jego rodzina dostawalaby wynagrodzenie, nawet jesli ten sklep czerpalby zyski z jego pracy, a strona ta byla wykorzystywana w zajeciach o tym "czego unikac tworzac strony internetowe"? W czym praca tego biednego programisty jest gorsza od autora ksiazek?