

Słyszałem wiele opinii o tym, jakoby Silent Hill F był dobrym horrorem, ale słabym przedstawicielem gier z tej serii. Po ograniu gry pozwolę sobie wyrazić sprzeciw wobec takich pomówień. Wynikają one zapewne z niezrozumienia konceptu, który stoi za całą serią. Silent Hill, to nie jest żadne, konkretne miasteczko, a miejsce na pograniczu czyśćca i piekła. Można powiedzieć, że to inny wymiar, do którego trafiają zagubione dusze, walczące często o swoje jestestwo. To miejsce, które przybiera formę zgodnie z wyobrażeniami "bohatera" , którego przedstawia. Najnowsza odsłona różni się od innych gier z serii głównie kulturowo, ale cały koncept rozgrywki oraz fabularny przekrój dwóch światów zachowuje w pełni. Nie może być zatem mowy o słabym Silent Hill, a co najwyżej obcym kulturowo, nieznanym zachodnim graczom świecie, w którym dzieje się ta odsłona gry. Gra dodatkowo utrudnia sprawę, bo drugi świat, zamiast przykładem innych gier z serii zamienić w większy koszmar, to stawia na mało znane wierzenia Japońskie, które jeszcze wymowniej podkreślają inność tej części od reszty. Można powiedzieć, że najnowszy SH F, jest japońską odpowiedzią na piekielne wizje znane z innych części gry i to właśnie ta olbrzymia kulturowa odmienność sprawia, że spora część graczy/recenzentów próbuje odciąć tę część od korzeni, nazywając ją "słabym Silent Hill, ale dobrym horrorem". Tymczasem jest wręcz odwrotnie i SH F wypełnia nieomal perfekcyjnie wszystkie główne punkty konceptu, który czyni ją świetną grą z serii, ale robi to w sposób na tyle oryginalny, że widocznie niezbyt zrozumiały dla zachodnich graczy. Polecam!

11 bit studios, to Polski producent gier, który stawia na oryginalność, jak mało które duże studio. Przez ostatnie lata z ich stajni wyszły takie gry, jak Frostpunk czy też This War of Mine, a początkiem tego lata The Alters. Wszystkie te gry osadzone są w innej konwencji, co mogło by się wydawać wyklucza podobieństwa, jednak każda z tych gier niezależnie jaki temat porusza, ma jedną mocno uwypukloną cechę, a jest nią zarządzanie bazą, miastem, kryjówką. We wszystkich w/w produkcjach zarządzanie zasobami oraz organizacja, jest kluczowym czynnikiem przetrwania. Oznacza to, że jeśli podobało ci się This war of Mine lub Frostpunk, to spodoba ci się też The Alters. Osoby, które odbiły się od poprzednich produkcji proszę jednak o pozostanie na miejscu, bo pomimo podobieństw The Alters nie tylko rozwija pewne aspekty poprzedniczek, ale też zmienia podejście do rozgrywki za sprawą widoku z perspektywy trzeciej osoby, co zupełnie zmienia rozgrywkę. Dodatkowo gra stawia mocny nacisk na historię oraz relacje pomiędzy Altersami i w pewien sposób wpisuje się w rodzaj sitcomu, który jest w znacznej mierze kreowany przez gracza. Podobnie było w This War of Mine, jednak tutaj podniesiono to na wyższy poziom.

Z serią Tomb Raider związany jestem od samego początku i grałem na premierę w każdą część. Mówiąc od samego początku, mam na myśli oryginalną, pierwszą część z 1996 roku. Przez lata seria przeszła kilka restartów, a obecna trylogia jest chronologicznie trzecim restartem serii (a czwartym pod względem technologicznym). Jako fan różnych serii gier, zawsze obawiam się restartów i wznowień, bo często okazują się one nie posiadać ducha pierwowzoru. Rambo Croft Największe zmiany względem poprzedniczek to oczywiście grafika, która pomimo 11 lat na karku ( gra miała premierę w 2013 roku), nadal trzyma fason i może się podobać. Oczywiście nie jest to poziom współczesnych gier AAA, ale i tak jest co najmniej dobrze. Mocno pomagają w tym świetnie wykonane animacje oraz duża "filmowość rozgrywki". Jeśli jeszcze nie grałeś w tą część, to polecam przejść fabułę jednym ciągiem i nie skupiać się na zadaniach pobocznych, bo te można wykonać po ukończeniu gry ( gra pozwala zwiedzać świat po zakończeniu fabuły). Zamiast tego, powinieneś rzucić się w wir przygody i przejść grę bez niepotrzebnych rozpraszaczy, a zapewniam, że intensywność rozgrywki jest większa, niż emocje w filmie Rambo. Lara wyrzyna też więcej przeciwników, a sama uchodzi z życiem z takich katastrof, że Indiana Jones, może pozazdrościć. Ta recenzja jest trochę retrospektywna, bo grę oraz dwie kolejne części trylogii przeszedłem już na premierę. W związku z czym, mogę śmiało powiedzieć, że jest to najbardziej filmowa odsłona z nowej trylogii, która największy nacisk kładzie właśnie na filmowość oraz tonę akcji. Aby jeszcze dopełnić tego obrazu filmowości, to muzyka nagrana w filharmonii, mocno podkreśla ten klimat i trzyma przyzwoity poziom do końca.