Tak jak w przypadku pozostałych części w serii, piąty Myst, zapewnia piękne, różnorodne światy do zwiedzania, skomplikowane zagadki oraz interesującą fabułę. Teraz w pełnym 3D z dowolnością podróżowania. Historia skręca tutaj bardzo w mroczną stronę (historia Yeeshy jest bardzo depresyjna, a Esher nie napawa zaufaniem), istoty Bahro i mechanika tabliczek dodaje świeżości, wieki które zwiedzamy są interesujące (teleskopowy szczególnie zachwyca widokami), muzyka jest bardzo klimatyczna a do osiągnięcia są aż cztery zakończenia. Mamy tu do czynienia z ostatecznym zakończeniem serii, wątki ulegają zamknięciu, historia się kończy i tylko od nas zależy czy będziemy w końcu świadkami happy endu. Serdecznie polecam, 8/10.
Od czego by tu zacząć? Po pierwsze, Uru było planowane jako MMO - wielu graczy, co jakiś czas nowe wieki do odkrycia, a w nich nowe zagadki. Niestety po pewnym czasie fundusze się skończyły, serwery wyłączono i teoretycznie gra umarła. Wskrzeszono ją w formie pierwszoosobowej i wyszło całkiem znośnie. Tutaj skompilowano podstawkę oraz dwa dodatki. Wieki są pomyślane bardzo ciekawie, różnorodność krajobrazów, grafika i muzyka nadal są dobre. W przeciwieństwie do poprzednich gier z serii Myst, ta oferuje dużo więcej czytania, ale możemy dzięki temu poznać całą historię i kulturę ludu D'ni. Zagadki są nieco wymagające, ale jest satysfakcja z ich rozwiązania. A dodatki jeszcze rozszerzają możliwość eksploracji. Łyżką dziegciu jest tu niewątpliwie sterowanie, ponieważ nasz awatar jest wyjątkowo drewniany a większość gry to bieganie po całkiem dużych lokacjach. Znanym problemem jest trudność w odpaleniu gry na nowszym sprzęcie, mi pomogło pobranie patcha. Jeśli zaś nie chcesz wydawać pieniędzy, to istnieje darmowa wersja Uru Live, która faktycznie jest multiplayerowa. W ogólnym rozrachunku, Uru zasługuje według mnie na ocenę 7/10.
Pomimo niewątpliwych plusów, jakimi są: grafika, cutscenki i wygląd poszczególnych wieków, bardzo ładna muzyka wraz z piosenkami Petera Gabriela i ciekawa fabuła kończąca wątki z częsci pierwszej, to niestety ale Myst IV Objawienie mocno kuleje. Jak to zwykle z grami od Ubisoftu bywa, gameplay przeważa tu znacząco nad fabułą. A ta część Mysta to już naprwadę przesada. Twórcy tak mocno skupili się tu na zagadkach, że nie starczyło miejsca na nic innego. Tempo gry jest niewyobrażalnie powolne, a niektóre zagwozdki to już naprawdę tragedia - małpy w Haven czy tron w Spire - na was patrzę! Do tego dochodzi klasycznie antyklimatyczne zakończenie ;) Podsumowując, jest to dobra przygodówka point-and-click, jednak jak na standardy serii Myst wypada dosyć blado. Ostatecznie 6,5/10.
F.E.A.R. to genialny shooter, z elementami horroru. Jako żółtodziób w tytularnej jednostce paranormalnych komandosów, będziemy na szpicy odkrywać tajemnicę nieludzkich eksperymentów prowadzonych na zlecenie skorumpowanej korporacji (kto by pomyślał ;). Proste zadanie okaże się trudniejsze gdy na drodze staną nam: kanibal, sklonowani super-żołnierze i tajemnicza dziewczynka :O Niepewność i lęk towarzyszyć będą nam tu nieustannie, ale jako że arsenał mamy tu spory, a do tego dochodzi bullet time, to momenty strzelania jest tu niesamowitą nagrodą. Poziom trudności jest tu naprawdę wysoki, a dzięki świetnemu AI, naprawdę można mieć wrażenie, że przeciwnicy myślą. Flankują nas, chowają się za osłonami, prowadzą ogień zaporowy itd. Po dziś dzień robi to wrażenie. Grafika po prawie 20 latach jest znakomita, szczególnie dobrą robotę robi dynamiczne oświetlenie i efekty strzałów. Dźwięk jest cudowny: odgłosy spadających łusek, rykoszetów i wybuchów miażdżą. A momenty halucynacji są po prostu audiowizualną ucztą strachu. Ciary! Dodatki są nieco bardziej liniowe niż podstawka, ciut mniej intrygujące i choć ostatecznie nie wliczają się do kanonu serii, to warto się z nimi zapoznać. Małymi wadami są czasami lekkie ścinki i możliwe problemy na nowszym sprzęcie, lecz jest to możliwe do połatania. Podsumowując, F.E.A.R. to obowiązkowa pozycja dla każdego fana zarówno horrorów jak i strzelanek. Twórcy pokazali w tej produkcji, jak należy robić FPS-y. Polecanko do kwadratu, 9,5/10.
Zacznijmy od tego, że aby w pełni zrozumieć fabułę tej gry, należałoby najsampierw zagrać w Myst oraz Riven. Dzięki temu mając jako takie pojęcie o historii, będziemy również przyzwyczajeni do wyglądu tej gry i poruszania się w niej. Po raz pierwszy bowiem mamy możliwość swobodnego rozglądania się w naprawdę ładnych lokacjach, jednak poruszanie się to nadal skakanie z klatki na klatkę. Ogromnym plusami Mysta III, są bez wątpienia skomplikowane zagadki (bez kartki i ołówka nie podchodź, tu naprawdę warto notować wszystko co zobaczymy lub przeczytamy) oraz znakomite aktorstwo. Tak, właśnie! Brad Dourif w roli antagonisty Saavedro, jest tak impulsywny i ekspresyjny, że nie sposób go nie lubić, mimo iż gotów jest przywalić nam młotkiem w głowę. Odkrywając historię, można do niego nawet poczuć sympatię, zrozumieć jego ból. Estetyka poszczególnych światów jest cudownie wręcz zróżnicowana (szczególnie Amateria i jej rollercoastery), schemat zagadek zmienia się wraz z nimi, a muzyka świetnie buduje klimat. Minusem produkcji może być nieco antyklimatyczne zakończenie (to kanoniczne oczywiście, bo gra ma ich aż cztery!). W ogólnym rozrachunku Myst III jest bardzo dobrą grą, jednak w porównaniu do reszty serii, poziom lekko oklapł ;) Polecam, 8,5/10.
Riven, jako sequel usprawnia wszystko to, co oferował pierwszy Myst. Zagadki są wymagające, trzeba nawet zwracać uwagę na pojawiające się kolory, dźwięki, a przede wszystkim odmienny od naszego, 25-kowy system liczbowy D'ni. Odwiedzimy tu głównie jeden Wiek (nie licząc dwóch mniejszych, gdzie nie zabawimy jednak zbyt długo). Grafika faktycznie na nowym sprzęcie może być nieco pikselowa, ale jak na 1997 to nie wygląda najgorzej. Wstawki aktorskie oraz udźwiękowienie są na najwyższym poziomie i miłym akcentem jest pełna polonizacja. W kategorii point-and-click'owych przygodówek, zasłużone miejsce w Hali Sław. Polecam 9/10.
Myst w wersji Masterpiece, jest co by nie mówić leciwy. Rozgrywka w stylu point-and-click, brak animacji przejść pomiędzy lokacjami (zasadniczo to pokaz slajdów) i grafika o bardzo średniej jak na dzisiejsze standardy rozdzielczości. Jednakże, tak wyglądała sytuacja w roku 1997 i nie ma się co obrażać. Wielkim pozytywem tej produkcji są oczywiście rozmaite zagadki, różnorodne Wieki, do których trafiamy, aktorstwo samych twórców i pełna polonizacja. Nie jest to długa produkcja, a dla takiego klasyka można się z grafiką i topornymi mechanikami pomęczyć. Polecanko, 9/10.
Coż powiedzieć? Dead Synchronicity to praktycznie pierwsza część większego cyklu przygodówek. Fabuła i grafika są nad wyraz interesujące, muzyka nadaje złowrogiego klimatu, mechaniki niekiedy zaskakują, lecz niestety gra wydaje się urywać wtedy, kiedy robi się ciekawie. Twórcy zostawili sobie furtkę na sequel, ale chyba się go nie doczekamy. Tak czy inaczej, gra jest bardzo dobra, mimo krótkiego czasu przejścia i braku polskiej wersji (a na Steamie jest spolonizowana, brawo GOG, brawo). W ogólnym rozrachunku warto, 8/10.
Różnorordne trasy: od torów wyścigowych, przez lasy, kamieniołomy a na lodowiskach kończąc. W pełni modyfikowalne samochody-złomiaki i trzy etapy mistrzostw. Ale creme-de-la-creme to znakmity nawet dzisiaj model zniszczeń, zarówno aut jak i otoczenia. Jeden nieostrożny skręt i po uderzeniu w cokolwiek twoja postać wylatuje przez przednią szybę! Do tego dochodzą świetne mini-gry, gdzie naszym biednym kierowcą zagramy w kręgle, skok wzwyż czy skok w dal. Atutem tej gry jest jej grywalność jak i ragdoll. W trasach poukrywane są skróty a nitro dostajemy za niszczenie otoczenia i samochodów naszych rywali. Gratis to uczciwa cena za tą perełkę. 8/10.
Jako kontynuacja, "Freedom Force kontra III Rzesza", udoskonala wszystko to, z czego słynął oryginał. Ponownie dostajemy do dyspozycji drużynę czterech unikalnych bohaterów, by walczyć ze złem i występkiem. Pojawiają się nowe twarze, czy to współczesne bohaterom, czy to z drugowojennego frontu. Tak czy inaczej, jest to świetna produkcja, pomimo tylu lat na karku nie tracąca nic ze swego uroku. Grafika trzyma poziom, muzyka jest świetna, dialogi zabawne a gameplay przyjemny. Frajda wylewa się wręcz z ekranu, a po finale pozostaje jedynie smutek, że nigdy nie dostaliśmy części trzeciej. Klasyka gier superbohaterskich - 9,5/10.