checkmarkchevron-down linuxmacwindows ribbon-lvl-1 ribbon-lvl-1 ribbon-lvl-2 ribbon-lvl-2 ribbon-lvl-3 ribbon-lvl-3 sliders users-plus
Send a message
Invite to friendsFriend invite pending...
This user has reviewed 3 games. Awesome! You can edit your reviews directly on game pages.
The Witcher: Enhanced Edition

Najlepszy Wiedźmin

Gdyby ktoś powiedział mi, że będę się tak dobrze bawił, to zwyczajnie bym nie uwierzył, bądź nawet tego kogoś wyśmiał… Okazuje się jednak, że Wiedźmin nie jest RPG’em w klasycznym tego słowa znaczeniu. Oczywiście dalej nim jest, ale nie tak, jak np. Neverwinter Nights czy inny Baldurs Gate… Nie ma w nim wszystkich tych elementów, których szczerze nienawidzę: zbierania drużyny, masy statystyk i pierdół, jak zwiększenie ataku, bo kolor butów jest czerwony itd… Jest tu system rozwoju postaci, jednak jest on na tyle dobrze zrobiony i nieinwazyjny, że granie jest zwyczajnie przyjemne. Nawet pomimo archaicznego już dziś systemu walki. Ok. Jest on trochę toporny i niewygodny, jednak nie przeszkadza tak bardzo jak myślałem. Do pierwszej części Wiedźmina zasiadłem w 2018 roku, więc nie tak dawno temu. Zdążyłem poznać już te wszystkie GTA, Batmany, Asasyny czy inne Hellblady i mogę z czystym sumieniem powiedzieć: nie męczyłem się tak bardzo. Jednakże, przypuszczam, że duża w tym zasługa fabuły. Ta jest rewelacyjna. Sama historia w sobie, jak i bohaterowie, których spotykamy na swej drodze. Wszyscy są bardzo wiarygodni, często nieprzewidywalni i naprawdę dobrze napisani. Swoją drogą: uważam, że to właśnie pierwsza część przygód Geralta była najciekawsza. Zarówno te oznaczone nr 2 i 3, są pełne wojennego patosu i często smutnej atmosfery. To właśnie ta część, od której wszystko się zaczęło, jest bardzo radosna, sielankowa a także ciekawa i intrygująca, z rewelacyjnym finałem. Kończąc: jeżeli ktoś nie grał, uważam, że zdecydowanie warto. Nie jest tak źle, jak można się spodziewać (poza ekranami ładowania). Swoją drogą: jest to właśnie historia, do której wracam najchętniej i zapewne przeszedłbym całość jeszcze raz albo i dwa, gdyby nie natłok innych produkcji i obowiązków.

Metro: Last Light Redux

Już niedaleko Exodus...

Największe zarzut, jaki mogę grze postawić, to gatunek. Wyraźnie widać, że twórcy chcieli zrobić grę przygodową, ale w tym momencie wszedł szef i powiedział „ej, słuchajcie! Teraz jest moda na FPS’y. To się sprzedaje, więc zrobicie strzelankę, w której się strzela o tak pif paf”. Przez pół gry, jesteśmy prowadzeni za rączkę przez towarzysza. Dosłownie nas prowadzi. Idzie przed nami, otwiera drzwi, których my nie możemy… Na samym początku nawet zabijał za nas niemilców… Pozostałe pół gry jest przegadane. Czułem się, jakbym czytał dzienniki porozrzucane w losowych miejscach, z tą różnicą, że niby ludzie mi mówili rzeczy. Nie zmienia to faktu, że efekt był ten sam – stanie w miejscu i czytanie napisów na ekranie… Okazuje się, że każda napotkana postać, koniecznie musi nam opowiedzieć pół swojego życia. Bo tak. I tak chodzimy od stacji do stacji, gdzie słuchamy historyjek a w samej drodze opowiada nasz towarzysz… Może, gdyby było to lepiej wykonane – forma bądź sama treść ciekawsza – nie byłoby narzekania… Ale w obecnej sytuacji czekałem aż skończy się paplanie uciekając myślami do zupełnie innych rzeczy, jak np. obieranie ziemniaków… I tak: chodzi mi dokładnie o to, że jest nudno. Nie tylko w kontaktach z NPC’ami ale także podczas samego clou FPS’ów. Czyli w trakcie strzelania. Broń nie ma odrzutu ani mocy. Więcej emocji dostarczał mi kawałek gałęzi niż największa giwera w Metrze. Dodatkowo, już na samiutkim początku dostajemy porcję rozczarowania, gdy dają nam dowolną broń i masę amunicji, tylko po to, by dwie sceny dalej zabrać nam to wszystko i zostawić z nożem. Bardzo tani zabieg. Jedyny plus jest taki, że niby jest to uzasadnione fabularnie. Więc ok… Na dobrą sprawę, ciekawie robi się w ostatnich 40-50 minutach. Dalej nie ma radości ze strzelania, jednak przynajmniej na ekranie dzieją się na tyle ciekawe rzeczy, że nie czuć znużenia. Tylko zmęczenie. Wycieńczenie, całą drogą, jaką trzeba było przejść do tego momentu… Bo, moim zdaniem: nie warto…

2 gamers found this review helpful
Metro 2033 Redux

Nadrabianie zaległości

Nie cierpię wszystkich zabiegów typu „3 dni wcześniej” – a właśnie tak rozpoczyna się przygoda. Jeżeli jest coś ważnego do przekazania, to należy to przekazać. Filmy, książki i gry pokazują, że się da. Ale nie… Tu musimy zacząć od ciekawego momentu tylko po to by nagle przenieść się x czasu w przeszłość. Bardzo zły start – a raczej ewidentny brak pomysłu na jego dobrą wersję. Już kończę się znęcać nad formą i wracam do tego co chciałem przekazać. Mianowicie: nuda. To ciężki temat do wyjaśnienia… Powiedzmy, że nie jestem przeciwnikiem liniowości. Np. bardzo przecież liniowy F.E.A.R. uważam za rewelacyjny tytuł. Nie wiem w sumie czemu. Czy to przeciwnicy? Uczucie strachu? Ciekawa historia? Metro 2033 jest natomiast do bólu liniowe i mało zróżnicowane. Co chwila trafiamy na tych samych przeciwników w tych samych tunelach. Nie ma tu całkowicie zmian. Po pierwszych 30 minutach widzieliśmy wszystko. Przez cały czas trwania przygody trafią się może jeszcze z 4 odmienne lokacje. Niestety, ale grając miałem wrażenie, jakbym chodził do pracy. Bo na okrągło robiłem to samo. O teraz idź tam. O a teraz uwaga, bo przeciwnicy. O a teraz idź tam zastrzel tego gościa i tamtego też. I tak w kółko. W tych samych tunelach. Rozumiem, że osadzenie akcji w metrze miało potęgować poczucie zaszczucia – w końcu nie mamy gdzie uciekać… Jednak cały tytuł nie czułem się nawet delikatnie przestraszony. Były momenty, w których historia nadrabiała, jednak bardzo szybko trafialiśmy na kolejną stację, gdzie działy się „nieoczekiwane” rzeczy i znów robiliśmy to samo ale z innym towarzyszem. Szkoda, że było to na siłę rozciągane, bo dużo bardziej wolałbym skondensowaną ale konkretną dawkę opowieści. Cieszę się, że mam to już za sobą i czas wracać do pracy, by dojść do Exodusa…

3 gamers found this review helpful