Po kilkudziesięciu godzinach grania mam z tą grą coś dziwnego... Nie chce mi się tej jej odpalać, ale jak już ją włączę to nie mogę przestać grać. Z czego się to bierze? Pomimo starań twórców, czyli zróżnicowania ras, wprowadzenia zadań fabularnych, losowych zdarzeń, anomalii do eksplorowania - każda rozgrywka jest w gruncie rzeczy identyczna. Widziałeś jedną? Możesz uznać, że widziałeś już wszystkie. Do tego zadania fabularne (poza tymi przypisanymi indywidualnie do rasy) są w każdej rozgrywce powtarzalne. Nagrody za ich wykonanie są niewielkie, a pojawianie się ich kolejnych etapów wytrąca z rozgrywki wyskakującym okienkiem wypełnionym ścianą tekstu. Inne urozmaicenia nie są już tak drażniące. Np polityka - Twój sposób grania ma wpływ na to jakie frakcje twojego imperium zyskują popularność, a im większa popularność danej frakcji, tym więcej związanych z nią ustaw można wprowadzić. Te dają z kolei wymierne bonusy. Obowiązkową częścią rozgrywki jest walka. Podobnie jak w serii GalCiv nie można sterować jednostkami w bitwie. Twórcy ES2 próbowali oddać jakąkolwiek kontrolę nad walką przez możliwość odblokowania i ustalania taktyk bitwy, ale niewiele to zmienia. Wojny w tej grze wygrywa się przemysłem, technologią i projektowaniem okrętów. Ale najwazniejsze! Jak wciągająca jest to gra! Budowa imperium, ekspansja, planowanie rozwoju systemów i odkrywania technologii, robudowa flot z wykorzystaniem coraz większych kadłubów i nowocześniejszych umodułów okrętów żeby zdominować przeciwników... To czysta przyjemność. Immersja to mocna strona gry, podparta dodatkowo znakomitą oprawą muzyczną i graficzną. Grając czujesz, że kierujesz kosmicznym imperium. Przyjęta stylistyka interfejsu też to wspomaga i bardzo mi się podoba. To nie jest arcydzielo, ale Gra z wielkiej litery. Syndrom "jeszcze jednej tury" gwarantowany.