Painkiller: Overdose to są popłuczyny po genialnej podstawce i dodatku BooH, sprawia wrażenie bardziej amatorskiego moda niż samodzielnej produkcji. Na początku bronie - w większości to są niby reskiny oryginalnych, ale wykastrowane z feelingu. Kościany shotgun słabiej brzmi i słabiej strzela, kusza w porównaniu z kołkownicą czy bełtaczem wygląda jakby była zbugowana, nie ma już takiego efektu po trafieniu przeciwników, kostka, która zastąpiła Painkillera też działa w taki sposób, że nie zawsze wiadomo czy trafiliśmy przeciwnika. Dodane zostały co prawda nowe bronie typu czaszka z laserem czy strzelający miecz, ale szału nie robią. Poziomy zostały słabo zaprojektowanie i bardzo schematycznie: idziesz w lewo, czyścisz arenę ze spawnujących się wrogów, idziesz w prawo, czyścisz arenę ze spawnujących się wrogów i tak w kółko macieju. Niby w podstawce też o to chodziło, ale tam poziomy zostały zaprojektowane w taki sposób, że gameplay nie nużył - walczyło się w różnych lokacjach (cmentarz, klasztor, baza wojskowa, opera czy słynny szpital psychiatryczny i sierociniec) na różnorodnych powierzchniach ze zróżnicowanymi przeciwnikami, czasami był miniboss, czasami trzeba było pomyśleć jak pokonać wroga. W Overdose tego nie ma, jest monotonna rozwałka. Jeśli chodzi o przeciwników to gra trochę dodaje swoich trochę recykluje z poprzednich odsłon, nowi przeciwnicy szału za bardzo nie robią. Całość sprawia wrażenie bardziej słabego amatorskiego moda do Painkillera niż pełnoprawną kontynujację, odinstalowałem grę chwilę przed skończeniem pierwszego aktu bo mnie znużyła i nie dała nawet ułamka takiej frajdy jak polska produkcja
