

Nie przepadam za grami o wysokim poziomie trudności, wszelkiej maści souslikami, ale ten tytuł to sztos. Graficznie (na pierwszy rzut oka) odpycha rozmytymi i pstrokatymi pikselami, ale wraz z KAPITALNĄ ścieżką dźwiękową jest świadomym kierunkiem artystycznym. Jest jak elfy, trolle i krasnoludy w grze RPG, albo dziewczynka robot z oślimi uszami strzelająca laserami z waginy w jRPG - po prostu jest częścią konwencji. Ale to co w tej grze najlepsze, to hipnotyczne wręcz flow które ogarnia cię, gdy tylko uporasz się z dziwnym sterowaniem, wyrobisz sobie nawyki pamięci mięśniowej i zatopisz w tym odpychającym klimacie. Przejście jednej "planszy" to minuta, czasem mniej, ale żeby to osiągnąć zginiesz dziesiątki, pewnie i setki razy. Ale właśnie dzięki temu, że rozgrywka jest szybka, a od chwili respawnu do zgonu dzielą cię sekundy a nie długie minuty - to nie zniechęca cię to aż tak, tylko jeszcze bardziej podbija flow. Po 10, 20 zgonie nagle stwierdzasz, że może jednak zmienisz nieco strategię i nagle okazuje się, że ten ryzykowny krok zdaje egzamin, ale zaraz giniesz znowu - z własnej winy, bo w euforii zapomniałeś o rozwadze, rozejrzeniu się itd. Więc odpalasz grę znowu i znów z szaleństwem w oczach szatkujesz wrogów, rozwalasz im czaszki, rozpruwasz bebechy, przytupując przy tym nogą w rytm kolejnego kawałka MOON.

Powyższy slogan często pojawia się w wypowiedziach takich boomerów jak jak. Często, bardzo często jest po prostu nadużywany i pojawia się w kontekście oceniania danego tytułu jedynie przez pryzmat sentymentu i wspomnień wypaczonych emocjami. Ale akurat dla kliku tytułów, jest on bardzo na miejscu. Arcanum jest jednym z nich. To OLBRZYMI RPG, z multum możliwości, mimo (początkowo) dosyć liniowej struktury. Struktura ta nie wynika jednak z ograniczeń świata, a samego protagonisty - jesteśmy pierwszolevelowym "leszczem" i zabić może nas dosłownie wszystko, jeśli zboczymy na moment ze ścieżki przygotowanej przez twórców. Ale ta początkowa "liniowość" jest też sensownie przemyślanym zabiegiem. Pozwala nam poznać świat, mechaniki (których, wraz z opcjami rozwoju bohatera jest MULTUM) i wsiąknąć w fenomenalny wręcz klimat steampunku w świecie fantasy. Pożenione tutaj dwa gatunki zazębiają się idealnie. Gdy już awansujemy kilka (naście) poziomów czeka na nas cały kontynent do odkrycia... I tutaj nasuwa się myśl. Co by było, gdyby już wówczas pozwolono moderom zapełniać Arcanum własnymi NPCami, badassami, miejscówkami, podziemiami itp... Właśnie dlatego wystawiam Arcanum tak wysoką notę. Bo chociaż jest brzydka jak noc (już wtedy taka była), chociaż w wielu miejscach jest siermiężna i nieokrzesana, to zasługuje na zmartwychwstanie w rękach zdolnych koderów. Jeśli będziemy o tej grze mówić i dawać Wszechświatu jasny przekaz, że nie tylko nadal jej chcemy, ale wręcz potrzebujemy, to może Wszechświat posłucha?