Na początku wielka radość, że coś nowego, że podobne do Herosów, że będzie można poznawać nowe jednostki, miejsca na planszy, że będzie ciekawa kampania i scenariusze po 2 tygodniach sporadycznego grania odstawiłem, na bok i przestałem grać. Teraz piszę recenzje po kilku miesiącach w których natomiast z przyjemnością grałem w stare oklepane, nudne aż do bólu już mapy z Herosów 3.... i co... i niestety w Songs of Conquest raczej już nie zagram. teraz wymienię dlaczego: 1. niestety gra nie jest podobna do Heroes 3 z mechaniki ale bardziej do Age of Wonders, podobna jest tylko powiedzmy graficznie (sam pomysł interfejsu i bohaterów) bo graficznie to też leży, Pixelart jest masakrycznie nieczytelny w porównaniu do pixeli z herosów 3, to nawet jedynka i dwójka miały lepszą i wyraźniejsza grafikę. 2. na moim komputerze wydajność strasznie spadała i zaczynał mi się dość mocno grzać gdy na mapie pojawiał się przeciwnik (jego ruch) albo gdy zaczynała się walka (testowałem wyłączanie detali, różnych opcji i niestety nawet na najgorszych ustawieniach było tak samo (mimo płynnej gry na maksymalnych detalach w pojedynkę) - możliwe, że jest tak bo jest to gra nieskończona i wydana w fazie produkcji 3. liczba jednostek jest strasznie mała to co zachwycało w herosach 3 i innych grach tego typu ze dużo frakcji dużo potworków stworzeń frakcyjnych tutaj to bardziej przypomina herosów 4 - do tego strasznie nieintuicyjne jednostki, siedliska, ich umiejętności i jakoś tak słabo to wypada bo nawet te frakcje jakoś tak się zlewają między sobą 4. kampanie są dwie - ogóle nie wciągają :( 5. gra wcale nie jest szybka, jeśli ktoś liczył na szybką turę z herosów 3 (która i tak może trwać dość długo jak walczymy z każdym po drodze) to się zawiedzie jest ona wolniejsza niż ta w herosach 5 - zapomnijcie o gorących krzesełkach lub grze w kilka osób. 6. tak naprawdę powielenie dobrych pomysłów ale ostatecznie wypłycenie ich przez producenta przez co w grze jest nudno po chwili grania:(
Na MacBook Pro Retina 15-inch mid2014 przy użyciu aplikacji Porting Kit - działa (choć czasem się zatnie rozgrywka) Pozostałe odsłony Stalkera również działają. Fabularnie jest dla mnie najmniej ciekawą odsłoną Stalkera. Mimo tego że nadal ma to coś, błędy które w niej występują dość mocno zniechęcały mnie do dalszej gry (np. bieg pijawki przez pół mapy prosto na Ciebie z szybkością Flasha (czerwony punkt na radarze) powodował że skradanie porostu nie istnieje w tej odsłonie). Nie podobał mi się również zabieg zwiększenia górzystości znanych nam map - niby miało to oddać efekt większych map ale ja to odbierałem wręcz przeciwnie. Jak dla mnie Czyste Niebo to gra do przejścia ze względu na całą trylogie, ale niestety brakuje jej tego czegoś co powodowało, że dwie pozostałe części się instalowało by tylko połazić po planszach lub postrzelać do czegokolwiek.
Na MacBook Pro Retina 15-inch mid2014 przy użyciu aplikacji Porting Kit - działa aż miło Pozostałe odsłony Stalkera również / zero zacięć. Fabularnie jest nadal bardzo wciągająca i lubię wracać do tego tytułu. Ma to coś. Posiada parę błędów, i po dłuższym graniu (swobodnie podczas wykonywania zadań z głównego wątku) większość NPC-ów już dawno nie żyje, ale nie są to na tyle męczące błędy aby stracić chęć grania w Czarnobyl.
Na MacBook Pro Retina 15-inch mid2014 przy użyciu aplikacji Porting Kit - działa aż miło Pozostałe odsłony Stalkera również / zero zacięć. Fabularnie już nie wciąga tak jak jedynka czy dwójka. Za to eksploracja świata w grze i strzelanie do wszystkiego - według mnie jeszcze bardziej ma to coś, w jedynce i dwójce po uzbrojeniu się po zęby w dobry sprzęt można było bawić się w berka z pijawkami i samodzielnie robić sieczkę na planszach. Zew Prypeci jak dla mnie jest troszkę bardziej wymagający. Niestety gra jak dla mnie jest po prostu za krótka i czasami tak troszkę pusta - można było wycisnąć z niej więcej.