


Multiplayerowy spin-off/sequel Unreala to dynamiczny, brutalny i cholernie wciągający FPS. Dużo map, trybów rozgrywki, skórek, broni i opcji do konfigurowania. Plus za możliwość grania solo z botami - które są bardzo inteligentne. UT'99 to jedna z lepszych strzelanek wieloosobowych i jedna z lepszych gier końca XX wieku w ogóle.

Mam mieszane uczucia wobec tej gry. Z jednej strony, jak na rok 1996 i polski gamedev, AD 2044 robiło... całkiem niezłe wrażenie. Z drugiej strony, niewygodne sterowanie i kilka drobnych, acz wkurzających błędów sprawiło, że gra ostatecznie nie zdobyła świata ani Polski (choć u nas ma pewnego rodzaju status kultowości). Dałbym dwie gwiazdki, ale wyłącznie z sentymentu oraz przyjemnej muzyki podwyższyłem ocenę do trzech.

Never Alone to piękna historia o przyjaźni i kulturze Eskimosów. Ładna grafika oraz ciekawy gameplay sprawiają, że warto zainteresować się tym tytułem. Szkoda tylko, że dodatkowe epizody (z rozszerzenia FoxTales) są zbyt krótkie i słabsze od podstawki. Gdyby nie to, że umieszczono również filmy z komentarzem reżyserskim, za pakiet Arctic Collection dałbym "tylko" cztery gwiazdki.

W sequelu Deus Eksa z 2000 roku trzeba pochwalić nieliniowość, ładną (wówczas) grafikę, ciekawe postaci, poziomy i pomysł na biomody. Klimat też jest ciekawy, a momentami mroczny. Niestety w Invisible War elementów czysto RPG jest jak na lekarstwo, fabuła trzyma niższy poziom niż w oryginale, sterowanie mogłoby być wygodniejsze, natomiast zakończenie (zakończenia) - tak samo jak ostatni etap ogółem - jest/są słabe i niesatysfakcjonujące. Nie jest to wcale zła gra, nawet dobra - ale w serii Deus Ex najgorsza.

Quake III: Arena wraz z dodatkiem Team Arena to ciekawe doświadczenie na wiele godzin. Boty są inteligentne, broń kultowa i mocarna, levele ciekawie zaprojektowane, a muzyka spoko. Wszystkim tym, którzy wychowali się na FPS-ach z lat dziewięćdziesiątych, jak i tym, którzy cenią szybką rozgrywkę z innymi graczami, polecam Quake III Gold.

[FRAGMENT AUTORSKIEJ, ARCHIWALNEJ RECENZJI] Painkiller Overdose to taki jej główny bohater – niczym bękart, porzucony, przez nikogo niechciany. Gra w niemal każdym calu jest uboższa od dzieła poprzedniego studia Adriana Chmielarza – mniej leveli, słabsze bronie, gorsza muzyka, niewciągająca fabuła i brak klimatu znanego z poprzedniej odsłony. Niemniej jest to nadal Painkiller – uboższy, ale jednak Painkiller – w którym prze się przed siebie lub skacze na boki, naparzając do fali wrogów, gdzie krew się leje potokami, fragmenty ciał fruwają w powietrzu i generalnie dużo się dzieje na ekranie. [...] Gdyby przymknąć oko na te wszystkie mniejsze i większe niedoróbki, a przede wszystkim na część pierwszą z dodatkiem, to jest to całkiem niezła, hardkorowa, a przede wszystkim oldskulowa gra, którą mogę polecić graczom spragnionym szybkiej rozwałki w starym stylu. Ale pod warunkiem, że oczekują oni tylko i wyłącznie tego.

Mieszane, bo niby gra jest bardziej dynamiczna niż oryginalny NecroVisioN - i się tak nie dłuży - oferując również kilka innowacji (ten czołg FT-17!). Z drugiej strony, fabuła nie porwała mnie jak przy oryginale, a na dodatek angielski dubbing i finałowa walka z bossem kuleją. Mocno kuleją.

Pamiętam w 2005, jak gra była chwalona na fabułę, narrację, oryginalne sterowanie oraz oprawę graficzną. I faktycznie, z początku Fahrenheit zachwyca ciekawą historią, możliwością sterowania kilkoma różnymi bohaterami oraz pewną nieliniowość. Jednak im dalej, tym gorzej... Gracz zastanawia się, jak pewne rzeczy rzeczy, mocno niepasujące, mogły zostać na siłę wepchnięte do fabuły, a sekwencje QTE zaczynają być z czasem irytujące. Tytuł ciekawy, ale tylko gdzieś tak do połowy. Dalej odradzam grać. (UWAGA! Opinia dotyczy oryginalnego wydania Fahrenheit z 2005, a nie remastera z 2015!).

Singularity to może nie najwybitniejsza, ale całkiem solidna pozycja w portfolio Raven Software. Ponure środowisko skąpane w deszczu oraz zabawa z czasem dają niezapomniany klimat. Jedyne, co tak bardzo boli, to liniowość (kilka różnych zakończeń, i tak zależnych od gracza w samym finale, nie liczę).

Fallout 2 rozwija same najlepsze rzeczy z jedynki: większa mapa, więcej questów, ciut ulepszony system rozwoju postaci, bardziej zaawansowane sterowanie NPC-ami z drużyny, możliwość gry po ukończeniu głównego wątku. Jedyne, co budzi u mnie mieszane uczucia, to stylistyka - sam nie wiem, czy wolę mroczniejsze i poważniejsze klimaty z oryginału, czy bardziej jajcarską fabułę z dwójki.