Zaledwie poprawny. Nie ma startu do wydanego rok wcześniej remaku jedynki na gamecuba. Fabuła prosta i taka sobie podobnie jak w residentach, ale tam chociaż bohaterowie nadrabiają. Tutaj są nieciekawi. Śmieszył mnie ten otyły pan z Egiptu, który zawsze mnie wyprzedzał. Gdzie ja musiałem kluczyć i otwierać przejścia, tam on już był. Dziwne też, że cały czas wie coś o jednej z postaci, ale wyjawia to dopiero pod koniec gry. Naprawdę nie mógł wcześniej!? Dobrze chociaż, że pełni rolę tej ruchomej skrzynki na przedmioty. Ciekawy motyw z koniecznością przycelowania przed strzałem. Dodaje to odrobinę taktyki do walki, ale i tak jest ona banalna. Na normalnym poziomie trudności już po godzinie pływamy w amunicji i medykamentach, a przeciwnicy nie stanowią żadnego wyzwania. Zwykłą pałką idzie większość załatwić. Trzeba tylko pamiętać, żeby odpowiednio rozdać naszym dwóm postaciom bronie i amunicję, zanim się rozdzielą. Pod koniec robi się trochę trudniej, ale i tak trzeba się postarać, żeby przegrać. Ja zginąłem w grze tylko raz, bo nie zczaiłem pułapki. Również bossowie są łatwi i wręcz nudni, w każdego trzeba wpakować kupę amunicji i schodzi się trochę. Jedyna prawdziwa trudność to błądzenie, łatwo się tu zgubić. Zwłaszcza w pierwszej lokacji każde pomieszczenie czy korytarz wygląda tak samo, nie ma żadnych punktów orientacyjnych; tzn. niby są tabliczki przy drzwiach, ale i tak trzeba znaleźć drzwi, przy których są, więc to żadna pomoc. Na mapie też nic nie ma, tylko zamknięte drzwi są zaznaczone i nawet jak już je otworzymy to dalej są na czerwono, bez sensu. Grafika ok, chociaż słaba jakość i gra cieni, a niektóre animacje to bieda straszna. Sterowanie na padzie jest ok, tylko czasem troszkę wariuje, np. postać idzie nie do końca tam, gdzie chcemy albo menu kołowe nie przestaje się obracać :). Gra na raz, można z braku laku ograć. Mi zajęła nieco ponad 6h. A jeżeli szukacie porządnego, klimatycznego klona klasycznego residenta to gorąco polecam Tormented Souls.
Pierwsza gra o cowboyach, którą przeszedłem i mimo, że nie przepadam za tymi klimatami to na pewno do niej wrócę. Piękna cel-shadingowa oprawa, przyjemne dynamiczne strzelanie. Fajne jest to, że cała gra to opowieść rewolwerowca w barze, więc momentami na bieżąco zmienia on zdanie i wtedy zmienia się w grze sporo elementów w czasie rzeczywistym. Tylko mogli ten motyw bardziej pociągnąć. Pojedynki na rewolwery wymagają trochę wprawy, ale ogólnie gra jest łatwa. Były też słabsze momenty, np. rozdział z indianami. A jak naładuje się pasek skupienia i ściągamy kilku wrogów z rzędu to jest miodzio :D.
Grałem prawie 10 lat temu i nie wszystko pamiętam, ale cała trylogia jest po prostu niezła i gry w zasadzie się od siebie nie różnią. Klimat a'la Dead Space i Obcy. Historia opowiadana w formie komiksu, ale nic wyjątkowego. Gameplay jest przyjemny, ale powtarzalny, także najlepsze są krótsze posiedzenia, 2-3 misje. Przez tą powtarzalność ciężko jest ograć całą trylogię z rzędu, ja robiłem półroczne przerwy :). Generalnie można zagrać, ale nie za wyjściową cenę.
Wciągająca zawiła historia w formie serialu, małomiasteczkowy klimat, ciekawe postaci i pomysły (cały wątek z rockmanami <3), piękna grafika i muzyka. Niestety gameplay mocno powtarzalny i już gdzieś w połowie zaczyna nużyć. Ale dla fabuły warto się przemęczyć.