Posted on: March 18, 2021

drsroka
Zweryfikowany użytkownikGry: 258 Opinie: 8
Gierkowy ONS
S:BE jest trochę jak paczka tanich chipsów: nic wyszukanego, ale możesz je sobie jeść, jeść, jeść... i jest fajnie. Jak na większość gier RPG przystało, fabuła pełni tutaj rolę absolutnie drugorzędną. To nie ciekawa historia ma dawać nam rozrywkę, a wycieranie podłogi kolejnymi przeciwnikami i patrzenie jak rosną nam cyferki przy statystykach. Twórcy S:BE zdają się zupełnie nie kryć z tym, że istotą ich dzieła jest Grinding & PowerGaming w najczystszej postaci + miły klimat gierek tekstowych z lat 80. Gameplay jest prosty jak konstrukcja cepa. Walka jest turowa, ogranicza się zwykle do wybrania ciosów, stosowania uników i okazjonalnego podleczania. Staramy się tworzyć combosy, monitorować na bieżąco swój pasek zdrowia i statusy - i ciągniemy walkę aż pasek zdrowia przeciwnika zjedzie do zera. Niby z czasem dochodzą dodatkowe ciosy/opcje, pewne urozmaicenia, niby można kombinować z jakąś taktyką, ale w gruncie rzeczy najwięcej zależy od tego "kto ma większego" - Ty czy przeciwnik. Dlatego też trzeba zadbać o sprzęt i wbijanie odpowiednio wysokiego poziomu, zanim popchniemy fabułę do przodu. I to w zasadzie niemalże cały gameplay. Albo idziesz się bić - albo idziesz do miasta, aby pogrindować sprzęt/podkręcić statystyki z użyciem zdobycznej forsy i materiałów. I przez jakiś czas w zupełności to wystarczy. Kto nie lubi patrzeć jak mu cyferki rosną i dochodzą nowe umiejętności? Niemniej, po kilku, może kilkunastu godzinach zaczyna to męczyć - grindowanie kolejnych przedmiotów jest coraz żmudniejsze, walki zaczynają męczyć swoją powtarzalnością, zdobywanie kolejnych poziomów przestaje dawać satysfakcję. Gra da się polubić, ale raczej nie da się pokochać. Jak akurat jest na wyprzedaży - możesz w nią zainwestować a zapewni Ci parę(naście) godzin sympatycznej, niezobowiązującej i odmóżdżającej rozgrywki, porównywalnej z oglądaniem sobie filmów klasy B z lat 80/90. ubiegłego wieku.
Czy to było pomocne?



















