It seems that you're using an outdated browser. Some things may not work as they should (or don't work at all).
We suggest you upgrade newer and better browser like: Chrome, Firefox, Internet Explorer or Opera

×
avatar
Drakon1590: ...
Laxor wspomniałeś o starych, czarnobiałych filmach, czy ogólnie o filmach, więc weźmy za przykład film Starbuck z roku 2011, jest to film produkcji kanadyjskiej, od jego premiery minęło dopiero 7 lat, ale już po 2 latach HOLLYSHIT, przepraszam HOLLYWOOD stworzył tak zwany remake, nadali mu tylko inny tytuł i wypuścili do kin. Film ten nosi tytuł "Delivery Man", po polsku "Wykapany ojciec" i mogę się założyć, że poza kanadyjczykami mało kto w ogóle zdaje sobie sprawę z tego że film kanadyjski był pierwszy, a amerykański jest jego kopią, ja przynajmniej osobiście najpierw oglądałem film amerykański i myślałem że stworzyli jedną z nielicznych perełek swojego kina, a dopiero później całkowicie przypadkowo trafiłem na oryginalny, kanadyjski film w telewizji i oglądając go wyraźnie widziałem że film amerykański to kalka, wszystko było idealnie, albo prawie idealnie zerżnięte z pierwowzoru.
...
A zaplacili za prawa do zrobienia remake'u? Bo jesli tak to wszystko jest w porzadku, a jesli nie to moga miec problemy.


avatar
Drakon1590: No cóż, nie aż tak sztywno, jak niektórzy starają się to podkreślać, a na pewno nie jednakowo, dla wszystkich rodzajów dzieł. Prawa autorskie na obraz wiszący w muzeum, powinny być respetkowane także na długo po śmierci autora, bo w przeciwnym razie już po dwódziestu latach pojawiłaby się nowa wersja Monalizy
...
No z ta Monaliza to troche cie ponioslo :). Przeciez mozesz kupic kopie, albo "nowa wersje" tego obrazu. Ona jest taka cenna bo ja (podobno) sam wielki Di Caprio namalowal ;).
Post edited October 05, 2018 by mihuk
avatar
GrzechuGrek: Jak to kto? Sam autor! Będzie mu się kończył okres ochronny prawa autorskiego to zawsze będzie mógł sobie przedłużyć wedle jego uznania.
Rozumiem jesteś za darmowością takiego rozwiązania? Bo obawiam się, ze skąś na to musiałyby się znaleść jakieś fundusze by wynagrodzić urzędników, którzyby katalogowali i trzymali tego typu pieczę nad dokumentami.

avatar
GrzechuGrek: Ok, wtedy niech prawa przejdą na rodzinę, ale już bez możliwości przedłużania.
"bez możliwości przedłużania" Tzn?

avatar
GrzechuGrek: Należy jednak pamiętać, że rodzina, to już nie sam autor.
No tak, ale autor był też człowiekiem, który może miał żonę, dzieci - żona może nie pracowała, tylko utrzymywała się z zarobków męża. Trochę piszesz tak jakbyś ich chciał pozbawić praw do wypracowanego majątku.

avatar
GrzechuGrek: Poza tym sam zapis "Program jest licencjonowany a nie sprzedawany" już stawia w oddzielnej pozycji wszystkie rzeczy materialne od niematerialnych(oprogramowania).
Kupując książke w księgarni też tak jakby nabywasz "licencję na jej przeczytanie" - przecież po takim zakupie wciąż nie możesz samemu zrobic dodruku.

avatar
GrzechuGrek: Sorry, ale czy tu nie ma możliwości poglądu gotowego posta przed oficjalnym wstawieniem?
Nie ma.
avatar
mihuk: A co dostalaby hipotetyczna rodzina hipotetycznego programisty jakiejs hipotetycznej strony internetowej sklepu, bo ja wiem np. z grami komputerowymi, gdyby przytrafilo mu sie nieszczescie (czego nikomu nie zycze, nawet hipotetycznie). Czy jego rodzina dostawalaby wynagrodzenie, nawet jesli ten sklep czerpalby zyski z jego pracy, a strona ta byla wykorzystywana w zajeciach o tym "czego unikac tworzac strony internetowe"? W czym praca tego biednego programisty jest gorsza od autora ksiazek?
To chyba było pytanie nie do mnie a do GrzechuGreka? Bo ja uważam, że nie rózni się niczym. ;)
avatar
mihuk: A co dostalaby hipotetyczna rodzina hipotetycznego programisty jakiejs hipotetycznej strony internetowej sklepu, bo ja wiem np. z grami komputerowymi, gdyby przytrafilo mu sie nieszczescie (czego nikomu nie zycze, nawet hipotetycznie). Czy jego rodzina dostawalaby wynagrodzenie, nawet jesli ten sklep czerpalby zyski z jego pracy, a strona ta byla wykorzystywana w zajeciach o tym "czego unikac tworzac strony internetowe"? W czym praca tego biednego programisty jest gorsza od autora ksiazek?
avatar
Lexor: To chyba było pytanie nie do mnie a do GrzechuGreka? Bo ja uważam, że nie rózni się niczym. ;)
Ale zaraz, jesli kupil od niego te strone jakis hipotetyczny sklep, albo dla tego sklepu hipotetycznie pracowal no to jego rodzina nie bedzie dostawac dalszej kasy z tego tytulu. No chyba, ze pracowalby w jakiejs innej firmie i sprzedawl im licencje... A cholera! Sam sie juz pogubilem w tych paralelach. Musze to jeszcze raz przemyslec :)
avatar
mihuk: A cholera! Sam sie juz pogubilem w tych paralelach. Musze to jeszcze raz przemyslec :)
Chyba tak. xD Utworzenie komuś sklepu to jak sprzedanie książki. Sprzedanie praw do silnika na jakim sklep działa to jak sprzedanie praw do wydania ksiażki. Rożnica jest widoczna.
avatar
Lexor: Rozumiem jesteś za darmowością takiego rozwiązania? Bo obawiam się, ze skąś na to musiałyby się znaleść jakieś fundusze by wynagrodzić urzędników, którzyby katalogowali i trzymali tego typu pieczę nad dokumentami.
Owszem, musiałby pewnie zapłacić, ale ustalona cena oczywiście powinna być za to rozsądna.
Ponad to, jeśli autor by się nie popisał twórczością i wydał gniota bądź crapa którego i tak nikt by nie chciał kupować to i tak chyba nie opłacałoby się przedłużać.

avatar
Lexor: "bez możliwości przedłużania" Tzn? (...) No tak, ale autor był też człowiekiem, który może miał żonę, dzieci - żona może nie pracowała, tylko utrzymywała się z zarobków męża. Trochę piszesz tak jakbyś ich chciał pozbawić praw do wypracowanego majątku.
Martwisz się o jego rodzinę, że nic z tego już nie będzie miała.... A co z rodziną takiego pracownika przemysłowego, która utrzymywała się z zarobków męża, a ten zginął w wypadku przy pracy. Dobra, dostanie odszkodowanie, a dalej co?

Po drugie, jak rodzina autora zdecyduje się na taktykę "psa ogrodnika" bo dalsza sprzedaż i dystrybucja dzieła nie będzie się opłacała i nie będzie im zależało, to co ma powiedzieć inna osoba, która jednak chciałaby móc legalnie nabyć jego dzieło?

Wyjaśnijmy coś: Ja nie miałbym nic przeciwko temu, żeby ochrona prawem autorskim trwałą nawet i 1000 lat, aby tylko każdy przez ten czas miał możliwość legalnego nabycia tego dzieła/oprogramowania.

avatar
Lexor: Kupując książke w księgarni też tak jakby nabywasz "licencję na jej przeczytanie" - przecież po takim zakupie wciąż nie możesz samemu zrobic dodruku.
Lexor, niby tak, ale akurat książkę po zakupie mogę ją posiadać do końca życia, mogę ją odsprzedać, bądź podarować komuś w prezencie. Mogę ją do woli czytać kiedy chcę i gdzie chcę i nikt mi nie będzie ew. robił problemów kiedy zmienię adres zamieszkania, bądź zmienię... regał. Co w przypadku oprogramowania może już nie być takie oczywiste.

avatar
GrzechuGrek: Sorry, ale czy tu nie ma możliwości poglądu gotowego posta przed oficjalnym wstawieniem?
avatar
Lexor: Nie ma.
A szkoda, na wielu innych forach takie coś istnieje i jest bardzo wygodne oraz pomocne.
Post edited October 05, 2018 by GrzechuGrek
avatar
mihuk: A cholera! Sam sie juz pogubilem w tych paralelach. Musze to jeszcze raz przemyslec :)
avatar
Lexor: Chyba tak. xD Utworzenie komuś sklepu to jak sprzedanie książki. Sprzedanie praw do silnika na jakim sklep działa to jak sprzedanie praw do wydania ksiażki. Rożnica jest widoczna.
No niby tak. Ale chyba nikt by ksiazek nie pisal, gdyby na jeden sprzedany egzemplaz trzebaby sie bylo tyle narobic :)
avatar
GrzechuGrek: Ponad to, jeśli autor by się nie popisał twórczością i wydał gniota bądź crapa którego i tak nikt by nie chciał kupować to i tak chyba nie opłacałoby się przedłużać.
A co myslisz o (najprostszy przykład) malarzach, którzy za życia biedowali, nikt ich nie doceniał i dopiero po wielu latach/wiekach ich dzieła nabrały ogromnej wartości?

avatar
GrzechuGrek: Martwisz się o jego rodzinę, że nic z tego już nie będzie miała.... A co z rodziną takiego pracownika przemysłowego, która utrzymywała się z zarobków męża, a ten zginął w wypadku przy pracy. Dobra, dostanie odszkodowanie, a dalej co?
Z tym, że pracownik przemysłowy regularnie otrzymywał wynagrodzenie co miesiąc, miał opłacone składki, mógł odkładać itp. Twórcy żyjacy ze sprzedaży swoich dzieł to zupełnie inna kategoria "pracowników".

avatar
GrzechuGrek: Po drugie, jak rodzina autora zdecyduje się na taktykę "psa ogrodnika" bo dalsza sprzedaż i dystrybucja dzieła nie będzie się opłacała i nie będzie im zależało, to co ma powiedzieć inna osoba, która jednak chciałaby móc legalnie nabyć jego dzieło?
No ok, ale w końcu to jakby nie było własność rodziny, nie? Czemu "ktoś obcy" ma tu ustalać jakieś zasady?

Jest wiele bogatych osób na świecie którzy chcieliby mieć w swoim domu jakiś konkretny obraz, a oryginał jest (zwykle) tylko jeden i obecny posiadacz nie chce go sprzedawać - co oni ma ją na to powiedzieć?

avatar
GrzechuGrek: Wyjaśnijmy coś: Ja nie miałbym nic przeciwko temu, żeby ochrona prawem autorskim trwałą nawet i 1000 lat, aby tylko każdy przez ten czas miał możliwość legalnego nabycia tego dzieła/oprogramowania.
To ze ktoś posiada prawa do czegoś, niekoniecznie musi od razu oznaczać że będzie się chciał się tym dzielić z innymi. Może się nimi nie dzielić ze względu na zwykłą "zachłanność" ale innym dobrym powodem mogą być też "względy strategiczne".

avatar
GrzechuGrek: Lexor, niby tak, ale akurat książkę po zakupie mogę ją posiadać do końca życia, mogę ją odsprzedać, bądź podarować komuś w prezencie. Mogę ją do woli czytać kiedy chcę i gdzie chcę i nikt mi nie będzie ew. robił problemów kiedy zmienię adres zamieszkania, bądź zmienię... regał. Co w przypadku oprogramowania może już nie być takie oczywiste.
Owszem, nie jest oczywiste, ale zakup opgrogramowania opiera się zwykle na jakiejś formie dwustronnej umowy i szkoda że większość ludzi na nią nie patrzy PRZED zakupem (ja np. czytam kazdą, a moi znajomi sie za mnie smieją), a zaczyna sie "martwić" dopiero po jakimś czasie.
Post edited October 05, 2018 by Lexor
avatar
mihuk: A zaplacili za prawa do zrobienia remake'u? Bo jesli tak to wszystko jest w porzadku, a jesli nie to moga miec problemy.
Cóż ciężko stwierdzić, czy wykupili czy nie, bo jak się wykupuje do czegoś prawa, to chyba nie po to by musieć zmieniać tytuł, ale inne rzeczy. Jest to kwestia dyskusyjna czy tworzący remake'i kiedykolwiek wykupują prawa do ich nakręcenia, bo jak to sprawdzić, na wikipedii? Cóż lepiej nie wdawać się w dyskusję na ten temat, to miał być jedynie przykład tego że przynajmniej w ostatnim dwudziestoleciu w pewnych sferach należy patrzeć na prawa autorskie pod innym kątem, bo ci którzy tych praw powinni koniecznie przestrzegać tak już od dłuższego czasu robią, patrzą pod nieco innym kątem i może leciuchno przymrużają oczy.

avatar
mihuk: No z ta Monaliza to troche cie ponioslo :). Przeciez mozesz kupic kopie, albo "nowa wersje" tego obrazu. Ona jest taka cenna bo ja (podobno) sam wielki Di Caprio namalowal ;).
Monaliza była tylko wymyślonym naprędce przykładem, nie chciałem by ktokolwiek odebrał tę wypowiedź tak sztywno.
Post edited October 05, 2018 by Drakon1590
avatar
Lexor: A co myslisz o (najprostszy przykład) malarzach, którzy za życia biedowali, nikt ich nie doceniał i dopiero po wielu latach/wiekach ich dzieła nabrały ogromnej wartości?
A co myślisz o(najlepszy przykład) developerach takich gier jak "Gamers Unknown Survival ", "Last Survivor", "NightZ ", czy chyba już najlepszy przykład - "Hunt Down The Freeman" i każda inna gra, która zbierała najgorsze recenzje i oceny użytkowników?
Myślisz że te "dzieła" z czasem nabiorą ogromnej wartości? :)

avatar
Lexor: No ok, ale w końcu to jakby nie było własność rodziny, nie? Czemu "ktoś obcy" ma tu ustalać jakieś zasady?

Jest wiele bogatych osób na świecie którzy chcieliby mieć w swoim domu jakiś konkretny obraz, a oryginał jest (zwykle) tylko jeden i obecny posiadacz nie chce go sprzedawać - co oni ma ją na to powiedzieć?
W przypadku obrazu masz rację. Jednak w przypadku oprogramowania to niech się nie zdziwią, jak ktoś sobie pobierze piracką wersję, tylko dlatego, że nigdzie nie mógł kupić legalną choć chciał.
W tym przypadku nazywanie tego kogoś "złodziejem" i ściganie z urzędu to czysty kretynizm. Jak już to prędzej bym to nazwał wykroczeniem ze znikomą szkodliwością społeczną.

Dlatego śmieszą mnie akcje korporacji typu Nintedoo odnośnie romów do starych gier z NESa, zaś tych, którzy pobierali ich pirackie wersje uważam za całkowicie usprawiedliwionych. Co innego, gdyby Nintendo dalej prowadził sprzedaż tych romów.

avatar
Lexor: To ze ktoś posiada prawa do czegoś, niekoniecznie musi od razu oznaczać że będzie się chciał się tym dzielić z innymi. Może się nimi nie dzielić ze względu na zwykłą "zachłanność" ale innym dobrym powodem mogą być też "względy strategiczne".
Jak wyżej napisałem.

avatar
Lexor: Owszem, nie jest oczywiste, ale zakup opgrogramowania opiera się zwykle na jakiejś formie dwustronnej umowy i szkoda że większość ludzi na nią nie patrzy PRZED zakupem (ja np. czytam kazdą, a moi znajomi sie za mnie smieją), a zaczyna sie "martwić" dopiero po jakimś czasie.
Nie "szkoda" lecz "mają rację".
Wiele umów licencyjnych nie dość że jest bardzo nieczytelna i trudna do zrozumienia bez fachowej pomocy prawnika, to jeszcze nie rzadko jest kpiną i pluciem w twarz dla klienta/użytkownika końcowego. Cytując wikipedię:

Licencje na oprogramowanie są najczęściej bardzo restrykcyjne i większość użytkowników nie czyta ich w ogóle. Większość takich licencji ogranicza liczbę komputerów, na których można zainstalować oprogramowanie, liczbę użytkowników, którzy mogą go używać i wprowadzają wiele innych ograniczeń, które nie są bezpośrednio związane z technologią. Standardowym elementem każdej niemal licencji oprogramowania jest klauzula o wyłączonej odpowiedzialności producenta z tytułu używania oprogramowania przez licencjobiorcę, której znaczenie polega na braku jakiejkolwiek odpowiedzialności producentów oprogramowania za np. skutki błędów w programach.

Dlatego - przynajmniej jeśli chodzi o używanie w domu - też nawet nie ich czytam, a tylko klikam "Zgadzam się"(bądź F8) tylko dlatego, bym mógł zainstalować program/grę a nie dlatego że się zgadzam z nie raz absurdalnymi warunkami. Zresztą pisać sobie mogą co tylko chcą...., nawet to, że mam oddać nerkę, czy to, że mam tańczyć nago podczas instalacji. Na mnie takie podstępne zaklęcia psychiczne jak "Instalując i używając program automatycznie się zgadzasz przestrzegać warunków zawartych w licencji" nie działają.

Oczywiście to nie oznacza, że ja będę np. kupiony program kopiował i instalował na wielu komputerach, rozdawał między znajomymi, wykorzystywać w celach komercyjnych(chyba że twórca na to zezwolił) bądź umieszczał na torrentach, bo to rzeczywiście byłaby to poważna podłość wobec twórców/developerów, którzy rzeczywiście ciężko pracowali.

Ale za to jeśli chodzi o takie zapisy, jak zakaz zrobienia kopii zapasowej, zakaz zrobienia obrazu ISO w celu gry przez wirtualny napęd, zakazu udostępnienia swojego komputera komuś ze swojej rodziny, czy..... UWAGA - zakaz osobom postronnym patrzenia się w ekran monitora komputera podczas gdy mam uruchomioną grę - to mam na nie zupełnie wywalone.
Przynajmniej w domu. Co innego w firmach, gdzie rzeczywiście może być problem.
Post edited October 05, 2018 by GrzechuGrek
avatar
GrzechuGrek: A co myślisz o(najlepszy przykład) developerach takich gier jak "Gamers Unknown Survival ", "Last Survivor", "NightZ ", czy chyba już najlepszy przykład - "Hunt Down The Freeman" i każda inna gra, która zbierała najgorsze recenzje i oceny użytkowników?
Myślisz że te "dzieła" z czasem nabiorą ogromnej wartości? :)
Tak mi sie skojarzyło: https://www.youtube.com/watch?v=Ew8j62WaZ7Q

Co do reszty:

avatar
GrzechuGrek: W przypadku obrazu masz rację. Jednak w przypadku oprogramowania to niech się nie zdziwią, jak ktoś sobie pobierze piracką wersję, tylko dlatego, że nigdzie nie mógł kupić legalną choć chciał.
W tym przypadku nazywanie tego kogoś "złodziejem" i ściganie z urzędu to czysty kretynizm. Jak już to prędzej bym to nazwał wykroczeniem ze znikomą szkodliwością społeczną.
To smutne, ze tak do tego podchodzisz. To co tu napisałeś sprawia, że w zasadzie nie mam po co kontynuować tej dyskusji.
Post edited October 05, 2018 by Lexor
avatar
Lexor: To smutne, ze tak do tego podchodzisz. To co tu napisałeś sprawia, że w zasadzie nie mam po co kontynuować tej dyskusji.
I wzajemnie.

-------------------------------------
Lepiej będzie już zakończyć ten offtop który niechcący zaczął Drakon1590 i wrócić do tematu spraw polskich lokalizacji.
Proszę zakończcie dyskusji, bo tylko niepotrzebne spamujecie. Skupmy się na tematu.

Jak chcecie dalej dyskutować o prawa autorskie, to proszę załóżcie nowy i osobny tematu, a nie tutaj. Dziękuję.
Zakichanym obowiązkiem dewelopera/głównego wydawcy powinno być dostarczenie "pełnego" produktu. Jeśli nie zabezpieczył swoich interesów wsześniejszymi umowami, to on powinien się dogadywać z lokalnym wydawcą, któremu udzielił licencji a nie gog czy zmuszać użytkownika do kombinowania.

A prawo autorskie to bubel, który jakby nie lobby nie miałby prawa istnieć, bo zezwala na działania, które w innym przypadku byłyby uznane za bezprawne. Nie twierdzę, że nie należy chronić praw twórców, tylko nie w ten sposób.

Może warto jednak zrobić oddzielny temat, chyba że uważacie dyskusje za zakończoną.
Post edited October 06, 2018 by topolla
Nie wiem, kiedy to dodali, ale The Last Door: Collector's Edition jest od niedawna po polsku. :)

https://www.gog.com/game/last_door_collectors_edition_the